Zawód… ksiądz

01 maja 2015

DSC_3052Portal PCh24.pl opublikował wyniki sondażu wykonanego na zlecenie Konferencji Episkopatu Niemiec, z którego wyłania się obraz kapłaństwa w dość opłakanym stanie. Ponoć połowa duchownych przystępuje do sakramentu pojednania raz w roku i nieco ponad połowa modli się każdego dnia. Trudno sobie wyobrazić, by tam gdzie osoba lidera była chora, rozwijała się prężnie wiara. Jestem przekonany, że mówienie o zapaści Kościoła w Niemczech jest przesadzone, ale niestety do opinii publicznej przebijają się głosy tych hierarchów, którzy dawno przekroczyli granicę herezji. Dlatego łatwo o uproszczenia i ogłoszenie końca katolicyzmu w Niemczech.

Jeśli podane w tym artykule dane są prawdziwe, to na pewno mamy do czynienia z kryzysem nie tylko kapłaństwa, ale nade wszystko katolicyzmu. Kapłani są odzwierciedleniem jakości życia w rodzinach. Takiego ataku na tradycyjną rodzinę, nie było chyba nigdy wcześniej. Obraz rodziny został zbrukany wszelkiego rodzaju nadużyciami w sferze seksualnej, które przez ułomność demokracji zostały podniesione do rangi normalności czy odmienności, co w konsekwencji stworzyło alternatywne wizje rodziny. Z owych dziwnych „rodzin”, wywodzą się kapłani. Środowisko w jakim się wychowali, musi odbić się na jakości ich kapłaństwa. Uderzono w liturgię, podważono autorytet papieża, skupiono się na formacji psychologicznej, a nie duchowej, zwrócono się ku protestanckim metodom duszpasterskim, zastępując tradycyjne formy pobożności i modlitwy, nowoczesnymi tańcami, śpiewami czy akcjami bardziej przypominającymi koncerty rockowe niż spotkania modlitewne. Zawieszono na kołkach sutanny i habity, a zakonnice prześcigają się skracaniu swych zakonnych strojów, by żyło się lepiej. Zapomniano, że strój duchowny czy habit, nie ma służyć wygodzie, ale umartwieniu, dawaniu świadectwa i przypominaniu tym, którzy je noszą, że zostali powołani przez Jezusa Chrystusa, by być Jego świadkami w świecie. Jako wzór stawiani są ci, którzy bratają się z tymi, którzy opluwają wiarę lub brukają habit, jak siostra zakonna, biorąca udział w telewizyjnym show.

Światu nie trzeba więcej błaznów, kumpli, ale autorytetów, świadków i co ważne prawdziwych pasterzy. Po to powołał ich Bóg, by nas ludzi świecki prowadzili do domu Ojca. W obliczu prześladowań i drwin z wiary, potrzebujemy przewodników, którzy przykładem życia pokażą jak należy postępować, jak chociażby misjonarze kapucyńscy, którzy postanowili pozostać na misjach w RCA z tamtejszą ludnością, do której zostali posłani przez Jezusa, mimo zagrożenia ze strony bojówek islamskich. Trzeba świadków, takich jak o. Damian De Veuster, który dobrowolnie zgłosił się do posługi wśród trędowatych wiedząc, że nie będzie już odwrotu jeśli postawi stopę na wyspie Moloka`i gdzie zsyłano na śmierć zarażonych tą straszną chorobą.

Gdy wczytuję się w żywoty świętych, to trudno nie zauważyć, że żyli oni odwrotnie do tego, jak żyje ponad połowa spośród ankietowanych duchownych. Oni trwali u stóp ołtarza czerpiąc siły z pamiątki męki Jezusa Chrystusa, poświęcali godziny każdego dnia na modlitwę osobistą i regularnie wyznawali swoje grzechy w sakramencie pojednania. Ze wszystkich kapłanów i osób zakonnych, największe wrażenie zrobili na mnie i najdłużej pozostają w mej pamięci, nie ci, którzy robili wokół siebie wiele szumu lub wymyślali takie akcje, których jeszcze świat nie widział, ale ci, którzy byli ludźmi oddanymi modlitwie. Nie pamiętam szokujących kazań przerywanych scenkami, pieśni z użyciem mnóstwa instrumentów, kolorowych świateł i wielkiego hałasu. Pamiętam ludzi rozmawiających z Bogiem.

W artykule tym nie wspomniano, co z całą resztą kapłanów.Czy oni rzadziej niż raz w roku korzystają z sakramentu pojednania i nie modlą się nawet raz dziennie? A może cała reszta ankietowanych postępuje zgodnie z nakazami wiary i powołaniem kapłańskim. W sumie nie wiadomo, czy wspomnianych w ankietach duchownych krytykować czy chwalić. Na pewno nie zaszkodzi się za nich pomodlić.