To w końcu kim jestem?
Są takie postacie w Kościele, które powodują, że czuję się nieco zagubiony. Tak właśnie poczułem się po wysłuchaniu ostatniego wywiadu jakiego udzielił najpopularniejszy na Youtubie kapłan, czyli o. Adam Szustak OP. Muszę przyznać, że czułem się jakbym słuchał człowieka, który opowiada o jakiejś innej religii, a nie kapłana Kościoła Katolickiego. Tam gdzie wymagana jest jasna odpowiedź na „kontrowersyjne” tematy według świata, tam otrzymujemy jakieś rozwodnione wywody, bez żadnego konkretu, bzdury o tym, że nie jest człowiekiem wierzącym, kto odrzuca inne religie lub wiara w powszechne zbawienie. Jedyny konkret, to oczywiście krytyka tych, którzy ośmielili się mieć inne zdanie niż o. Adam. Do tego wulgaryzmy pod adresem episkopatu… Jak to się ma wszystkich tych dominikanów, którzy przez wieki pokazywali błędy wielu heretyków, byli ostoją zdrowej nauki katolickiej. Do kogo bliżej o. Adamowi? Czy to, że człowiek w habicie leci w wywiadzie wulgaryzmami, czyni go od razu autorytetem?
Po takiej dawce modernistycznej papki, człowiek może być otumaniony jak po zderzeniu głową ze ścianą. Dziwne jest tylko to, że kapłani, którzy ośmielają się bronić nauki katolickiej, są często piętnowani, a nawet pod posłuszeństwem uciszani przez swoich przełożonych. Znamienne, że prowadzący wywiad, będący sam z dala od Kościoła stwierdza, że w sumie nic złego go w Kościele nie spotkało, że gdyby Kościół zmienił swoje nauczanie czyli był taki jakim go przestawia o. Adam, to wielu by do Kościoła wróciło. Niestety o. Szustak nawet nie podejmuje próby wyjaśnienia wątpliwości prowadzącego wywiad, chociaż miałby dzięki temu wielką okazję, by dotrzeć do wielu byłych katolików.
W całej tej kuriozalnej sytuacji najgorzej jednak wypadają zwykli katolicy. Z jednej strony słyszą od swoich pasterzy różne przekazy. Nie ukrywam, że kilka lat temu, gdy moja młodzież wspomniała mi z zachwytem o o. Adamie, prosiłem ich, by odwzajemnili mu się modlitwą w intencji tego, by się nie pogubił, jak wielu innych przed nim. Historia pokazuje, że sława i poklask tego świata potrafiły pomieszać w głowach wielu ludziom. Przykładem może tu być bardzo postępowy Szymon Hołowania, który przez wielu ukazywany był jako wzięty katolicki pisarz i publicysta. Ojciec Adam określił się z resztą po stronie Hołowni podczas kampanii prezydenckiej, co już samo w sobie koliduje z zaleceniami episkopatu, który zakazuje duchownym bezpośredniego zaangażowania w wyborach po czyjejkolwiek stronie. Przypomniał o tym w roku 2020 ks. Paweł Rytel-Andrianik rzecznik prasowy Episkopatu podczas ostatnich wyborów prezydenckich: „Kościół katolicki nie angażuje się w kampanię wyborczą, nie udziela też poparcia żadnemu z kandydatów na urząd Prezydenta RP, gdyż nie jest to jego rolą”.
Można wiele pisać o swoistym fenomenie o. Adama. Jednak mimo, że wyzywa mnie on tzw. tradycjonalistów, bo śmiem negować wiele jego wypowiedzi, jako sprzeczne z wiarą, to jednak mój dzisiejszy wpływ wypływa raczej z troski o niego, a nie chęci atakowania. Jeśli ktokolwiek czyta mojego bloga, to proszę o wspieranie słynnego Dominikanina w modlitwie i poście. Proszę też o krytyczne i ostrożne podejście do jego słów. Warto w przypadku wątpliwości poszukać informacji w innych źródłach. Nie każdy krytyk zachowania o. Adam czyni to z niskich pobudek.
Jest jeszcze jedna nawet zabawna sprawa, która prowokuje mnie do zadania pytania w tytule tego wpisu. Skoro o. Adam zalicza mnie do grona tradycjonalistów, bo śmiem z nim polemizować, jestem nieco zagubiony, bo zwolennicy tzw. tradycjonalizmu, nazywają mnie modernistą i liberałem, a zatem kim jestem? Gdybym miał jednak przyjąć krytykę z którejkolwiek strony, to bardziej ufam tradycjonalistom. Dlaczego? Bo za nimi przemawia historia Kościoła i świętych – w tym św. Dominika i Tomasza z Akwinu. Nowinki w teologii, które szczególnie mocno zakorzeniły się od kilkudziesięciu lat, dają naprawdę kiepskie wyniki, choć mówi się o tzw. „wiośnie Kościoła”. Osobiście żadnej wiosny nie widzę.