To jedno życzenie

22 grudnia 2014

ks. Marcin 01Wyobraźmy sobie taką sytuację. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, możemy wybrać sobie jedno życzenie, które na pewno się spełni. Zapewne trudno byłoby się każdemu zdecydować. Postanowiłem i ja zmierzyć się z tym problemem i poświęciłem jakieś trzy minuty na rozważenie takiej sytuacji. Nie żebym miał aż tyle propozycji do przemyślenia, ale z jednym wyjątkiem, pozostałe to raczej chwilowy kaprys i nie warto sobie nimi zawracać głowy.

Zdrowie? W sumie jakieś mam i nie straciłem go na tyle, by o nie prosić. Jednak mając świadomość, że życie na ziemi nie trwa wiecznie, nie prosiłbym o to, bo człowiekowi obdarzonemu „końskim” zdrowiem, tym bardziej żal się rozstawać z ziemskim padołem. Z resztą wokół mnie jest mnóstwo ludzi zdrowych, ale czy są z tego powodu spełnieni i szczęśliwi? Nic nie wskazuje, by taka teza miała poparcie w praktyce.

Bogactwo? To spora pokusa, bo i ja należę do ludzi, którzy mają większe potrzeby, niż zawartość portfela. Ale ile z tych wymarzonych rzeczy (bo tylko to można kupić), może zaspokoić mojego „pypcia” na tyle, bym nie pragnął więcej? Odpowiedź jest znów banalna: żadna. Chciałbym mieć BMW M5, ale nawet niemiecką technologię zeżre korozja. Chciałbym mieć NIKONA Df, bo to takie połączenie starego z nowym, lecz cóż z tego, skoro inżynierowie z kraju kwitnącej wiśni, znów coś zmajstrują, co przyćmi ten aparat. Ha, to może ogólnie mieć kasę, a poszczególne potrzeby zawsze będzie można zaspokoić. Ale i tu pojawia się widmo przemijalności. Wobec śmierci ludzie są sobie równi, niezależnie od statusu majątkowego. Czymże różni się odejście założyciela firmy Apple od przysłowiowego Johna Smitha?

Mądrość? Cóż przypadek króla Salomona jak i wielu późniejszych mądrych tego świata, pokazuje, że nie chroni ona przed błędami. Mądrość często idzie w parze z pychą, a ta Bogu nie może się podobać. Znam wielu mądrych ludzi, którzy zdobywali tytuły naukowe i uznanie fanów, ciesząc się przy tym mianem autorytetów, ale żyli delikatnie mówiąc bezmyślnie. Pozostaje nam jedynie podziwiać ich dzieła, ale unikać naśladowania ich postępowania.

Zatem warunkiem takiego życzenia musiałaby być wieczność. To może pragnienie życia wiecznego w niebie? Na pewno kuszące, ale przecież praktyka pokazuje, że wiedzie do niego ciasna brama (por. Mt 7, 13-14) i tylko nieliczni potrafią ją odnaleźć i dopasować się do niej. Nie da się byle jak żyć, by mieć wieczność jako taką. Przekonał się o tym nawet tak wielki człowiek jak św. Paweł, który pozwolił sobie na pewne zwierzenie:

„Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (Rz 7, 18-19)

Skoro on tak łatwo ulegał temu, czego nie chciał, to mi tym bardziej będzie trudno. Z resztą, gdy czyta się jakie „wymogi” Chrystus stawia tym, którzy pragną osiągnąć niebo, to jakoś trudno mi powiedzieć, że wypełniam je w stu procentach (por. Mt 25, 31-46). Niebo jest szczęśliwym finałem, do którego wiedzie doczesne życie. Wielu go pragnie, ale za nic ma to, czego pragnie od nich Bóg.

To może pragnąć dla siebie czegoś, co łączy doczesność z wiecznością? O, tu jestem bliżej owego życzenia. Mam coś takiego, z czym mam sporo problemów, a co łączy obie te rzeczywistości. Gdybym mógł prosić o łaskę, to byłaby nią prośba o wierną modlitwę. Przecież tylko z rozmowy rodzi się rzeczywista przyjaźń i miłość. Modlitwa, by była prawdziwa, nie może być odwalaniem pańszczyzny, zaliczaniem, czy odbijaniem karty obecności w kościele. Idąc na modlitwę, niezależnie od tego czy będzie to udział w pamiątce Ofiary Pańskiej czy modlitwa w zaciszu swego domu, zawsze będę żebrakiem czy celnikiem, który może jedynie wyznać swoje grzechy i prosić o przebaczenie (por. Łk 18, 9-14). Nieustanna modlitwa kształtuje naszą wieź z Bogiem. A wtedy wszystko co posiadam lub czego mi brakuje, stanie się środkiem wiodącym do Niego. Nawet niebo jest stałym przebywaniem z Bogiem, a jak się tym cieszyć, skoro nie chce się z Nim rozmawiać?

Jak to wszystko łatwo powiedzieć, a jak trudno wykonać. Chyba nie przypadkiem większość z nas swoje problemy z religią, zaczyna od niewierności modlitwie, tłumacząc to zmęczeniem, negatywnymi emocjami, brakiem czasu, grzechami hierarchów kościelnych czy niegodnością stanięcia przed Bogiem. Jezus pokazał nam, że modlitwa jest ważna. Święci, choć bardzo różni pod względem zdolności intelektualnych, zasobów finansowych i poziomu zdrowotności, pokazują nam, że łączyła ich prawdziwa i serdeczna zażyłość z Chrystusem, która brała się z modlitwy.

Tak, już wiem co zrobię. Gdy pójdę kolejny raz do żłóbka, by oddać hołd Bogu, poproszę o ten dar. Kto wie, może jak wystarczająco długo będę prosił, to go otrzymam.