słowo o Słowie (soS): Rz 10, 17

30 listopada 2021

Ilu ich było, nie pamiętam, ale moja wdzięczność jest ogromna i przekuwa się na pamięć w modlitwie. Dziękuję za ich obecność w moim życiu. Choć było ich wielu, to jednak nie zawsze byłem gotowy czy chętny, by przyjąć głoszone przez nich treści i uznać za swoje. Niektórym miałem możliwość podziękować, niektórzy odeszli już do domu Ojca i wierzę, że za swoją posługę otrzymali „niewiędnący wieniec chwały” (por. 1P 5, 4).

Św. Paweł napisał:

„Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10, 17).

Chciałem z tego miejsca podziękować wszystkim tym, którzy głosili mi Chrystusa. Niech Bóg wynagrodzi im wysiłek poniesiony w głoszenie Ewangelii. I nie ma znaczenia, że tak wielu z nich nie słuchałem w imię młodzieńczego buntu lub dorosłej przekory. Rzucali ziarno na pozornie suchą i skalistą glebę mego serca. Czy wyda ono odpowiedni plon? Nie wiem, ale dzięki ich posłudze nie mogę powiedzieć, że nie słyszałem, że nikt mi nie powiedział o Bogu i o tym jak żyć, by z  Nim być. Nie mogę się wymówić od odpowiedzialności za moje zbawienie. Czy bolały ich słowa? Pewnie i to bardzo, bo uświadamiali mi, że jestem grzesznikiem, że bardziej budowałem na sobie, niż na Bogu. Często po latach uświadamiałem sobie, że się myliłem i byłem zmuszony przyznać im rację – to dobra szkoła pokory. Jednak oprócz wspomnianego bólu, nie brakowało słów pełnych pociechy, pokrzepienia, życzliwości i humoru. Miałem niewątpliwą przyjemność spotkać autentycznych świadków Ewangelii, co w świecie pogrążonym w hałasie zbędnych słów, autorytetów od wszystkiego i zakłamanej poprawności, było niczym dźwięk dzwonów kościelnych przypominających, że nad wszystkim i wszystkimi jest Bóg. Nawiasem mówiąc, co się z nami porobiło, że zamilkło tak wiele wież kościelnych, a dzwony pokryły się patyną? To właśnie dźwięk dzwonów, podobnie jak widok kapłanów w sutannach i osób konsekrowanych w habitach, był wiadomością, że jest tylko jeden Pan wszystkich i wszystkiego. To na dźwięk Jego Imienia, ostatecznie klęknie KAŻDE kolano (por. Flp 2, 9-11).

Miałem wyjątkowe szczęście, że nie zabrakło wokół mnie ludzi odważnych, chętnych i gotowych, by przypomnieć mi o Chrystusie. Cudowne to życiorysy. Każdy wart jest osobnej opowieści, a wszystkie można podsumować słowami Apostoła:

„Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę!” (Rz 10, 15).

Tak to jest, że głosimy to, co usłyszeliśmy od innych. A co jeśli zabraknie głosicieli? Smutny i mroczny będzie to czas. Obyśmy, nigdy go nie doczekali… Niestety, gotowych by pójść z misją głoszenia jest coraz mniej i bynajmniej nie dlatego, że nie ma do kogo pójść. Wielu jeszcze nie usłyszało i wielu już nie chce słyszeć. Zatem jeśli jest jeszcze w nas wiara, przypominajmy wszystkim za św. Pawłem:

„Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia” (Rz 10, 9-10).