Po co mieszać do tego Jezusa?

29 kwietnia 2015

DSC_9182W necie pojawiają się co jakiś czas informacje, które wywołują u mnie uśmiech. Oto jeden z dzienników, zamieścił wzmiankę o tym, że w Będzinie na policję zgłosiła się starsza pani (81 l.), która prosiła o instruktarz jak odbezpieczyć broń, gdyż próbowała strzelić do sąsiadki, która ją zdenerwowała. Moja wyobraźnia podsunęła mi obrazy, jak to sympatyczna staruszka wyciąga z torebki pistolet i uprzejmie prosi mundurowego o pomoc. I choć całą sytuacja mogła być bardziej groźna niż śmieszna, to jednak gdy wspomniałem komukolwiek o tym wydarzeniu, rekcją był uśmiech, a nie przerażenie.

Coś mnie jednak podkusiło i o przesunąłem myszką po ekranie zbyt mocno i najechałem na komentarze. Najczęściej ludzie reagowali podobnie jak ja, ale niestety bywają i tacy, którzy nie przepuszczą jakiejkolwiek okazji, by kopnąć se w chrześcijanina. Jakiś jegomość błysnął następującym tekstem:

„A godają że są Chrześcijanami i dziwnie do kościoła latają !!!! CO NA TO JEZUS ! ???”

Oczywiście żyjemy w teoretycznie wolnym kraju i każdy może sobie pisać i gadać, co chce. Nic mi do tego, ale jakoś w tej informacji prasowej nie wyczytałem, że jedna czy druga pani chodzi do kościoła. Więc po co te wyjazdy w stronę wyznawców Jezusa Chrystusa? A może ta pani działała w imieniu państwa islamskiego i chciała pozbyć się niewiernej sąsiadki? A może jest byłą działaczką komunistyczną i chciała jak jej towarzysze z przeszłości, potraktować kulką w potylicę swego wroga klasowego? A może chciała dokonać zemsty, bo sąsiadka nie lubi jej ukochanego serialu „M” jak coś tam… Jest tyle możliwych hipotez, ale ów ktoś, kto raczej nie przepada za chrześcijanami, musiał sobie na nich odreagować. Ale co? Tego już się raczej nie dowiemy.

Ktoś kiedyś napisał, że denerwują go ateiści, bo nie można z nimi o niczym innym pogadać jak tylko o Bogu. Nie wiem czy ten ktoś jest wierzący czy nie, ale po co, do każdej sytuacji dorabiać ideologię? Dopiero po przeczytaniu tego błyskotliwego komentarza, wymyśliłem alternatywne rozwiązania, których kilka przykładów wyżej wymieniłem, lecz pierwotnie sama historyjka mnie raczej rozbawiła. Mimo, że mam wyobraźnie dość rozbudowaną, nie pomyślałbym o niczym innym i nie mieszałbym do tego ras, religii, przynależności partyjnej, przodków czy genów.

Oczywiście nie czuję się tym ani urażony, ani poirytowany. Po prostu nie widzę w takim postępowaniu za grosz sensu. Jakoś nigdy nie dobieram sobie znajomych według schematu katolik czy nie. Mam wśród bliskich mi osób ludzi głęboko wierzących, jak i zdeklarowanych ateistów. Wszystkich ich polecam w modlitwie – choć intencje bywają różne. Nie odrzucam też tych drugich czy z nich nie szydzę. Nigdy również nie wpadłoby mi do głowy, by przypisywać całą odpowiedzialności za zło w świecie, ludziom niewierzącym. Nie robię tego przede wszystkim dlatego, że regularnie padam na kolana przed Chrystusem i wyznaję Mu grzechy w sakramencie pojednania, prosząc również o wybaczenie. W tej sprawie ludziom wiary jest łatwiej, bo mają pewny i niezmienny punkt odniesienia.

Jednak nie ma sobie co zaprzątać głowy, takimi komentarzami. Co się uśmiałem z tej wiadomości to moje i tego mi nikt nie odbierze. A na owym komentatorze doniesień prasowo-internetowych, dokonam typowo chrześcijańskiej zemsty. Pomodlę się w jego intencji, a dokładnie o jego nawrócenie. Ot, cała moja katolicka perfidia…