Ostatecznie zwycięży Chrystus!

01 maja 2024

Są chwile, gdy trudno wydobyć z siebie chociaż kilka słów. Coś w środku pęka i trzeba sporego wysiłku, by powstrzymać narastającą w umyśle niczym fala przypływu nienawiść. Trzeba przyjąć, że pośród nas są ludzie pełni nienawiści do tego, co święte, piękne, dobre i czyste. Wyciągają oni swe plugawe łapy nawet przeciwko samemu Bogu, profanując Jego Ciało ukryte pod kruchą postacią chleba. Oni wiedzą, że to nie żaden symbol, to prawdziwe Ciało Jezusa Chrystusa. My katolicy nie mamy żadnego cenniejszego skarbu tu na ziemi, a jednak są tacy, którzy tak bardzo nienawidzą Chrystusa, że gotowi są posunąć się nawet do zbrodni, by walczyć z Jego realną obecnością pośród nas.

W mojej rodzinnej parafii, w nocy (a jakże) z 29 na 30 kwietnia, doszło do profanacji Najświętszego Sakramentu. Słyszy się o tym i czyta w mediach, ale gdy dochodzi do tego zaledwie kilka minut od rodzinnego domu, to szok jest tym większy. Przez ponad sto lat, mieszkańcy Szombierek modlili się i przyjmowali sakramenty w naszym kościele. I nie zmieniły tego ani wojny, ani totalitarne ustroje. Ludzie trwali przy Bogu, mimo tych wszystkich nieszczęść. Wierzę, a nawet jestem pewien, że nadal tak będzie. Pewnie, że jest nas mało, bo Kościół przegrywa w starciu z całą machiną pogardy dla katolików, która wylewa się z mediów czy przestrzeni wirtualnej. Przenika to do naszych rodzin, w wyniku czego możemy zaobserwować wielkie odstępstwo od wiary, jakiego w naszym kraju nigdy jeszcze nie było.

Wierzę jednak, że mimo obecnego bólu po akcie profanacji, przebudzi się z uśpienia pokolenie, które jeszcze kilka lat temu śpiewało:

„My chcemy Boga w rodzin kole,
W troskach rodziców, w dziatek snach.
My chcemy Boga w książce, w szkole,
W godzinach wytchnień w pracy dniach”,

a dziś łamie dane Bogu obietnice na chrzcie, bierzmowaniu czy przy zawieraniu sakramentalnego małżeństwa. To właśnie podczas przyjmowania tych sakramentów, składaliśmy deklarację, że będziemy słowem i czynem bronić wiary, że chcemy przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg zechce nas obdarzyć. Ile pozostało z tych obietnic? Pamiętać jednak należy, że kiedyś przyjdzie nam zdać sprawę z każdego wypowiedzianego słowa (por. Mt 12, 37). Wierzę, że ów bluźnierczy czyn przeciwko Bogu oraz naszej wspólnocie obudzi wielu z nas i skłoni do powrotu i odważnego wyznania wiary. Chciałoby się zapytać: GDZIE JESTEŚ POKOLENIE JPII? Czy moje pokolenie przejdzie do historii, jako to, które zapoczątkowało czas wielkiej apostazji? Oby nie.