Nienawiść czy profanacja…

01 maja 2016

_DSC3434Skąd u wielu katolików, taka nienawiść i uprzedzenia do tego co tradycyjne? Czy rzeczywiście wszytko należy unowocześniać i zmieniać, bo takie mamy czasy? Wielokrotnie spotykałem się z bulgotaniem i lawiną krytyki, gdy tylko wspomniałem o mojej fascynacji i szacunku do liturgii tzw. „starego rytu”. Żałuję jedynie, że tak rzadko mam okazję w niej uczestniczyć, ale to bardziej złożona sprawa i nie jest to tematem mojego wpisu. Z uczciwości pragnę podkreślić, że obie strony często wytykają sobie różne rzeczy, jednak częściej konkretne argumenty podają miłośnicy tradycji, podczas gdy zwolennicy reform, najczęściej rzucają ogólnikami i mówią coś o łacinie, jako niezrozumiałym języku, co ma rzekomo przeszkadzać w przeżywaniu liturgii. Zapominają chyba o interlinearnym wydaniu Mszalików, ale nie chodzi tu przecież rzeczową dyskusję. Pięknie podsumował to ks. Steczkowski, który przez wiele lat sprawował liturgię w starym rycie w Bytomiu. Wielokrotnie nauczał z ambony (a jakże), że uświęcić się można tak w nowym jak i w starym. Obu stronom czasami brakuje wzajemnego szacunku i świadomości tych słów.

Jako katecheta, mam obowiązek uczestniczyć w szkoleniach metodycznych. Często odwiedzają nas przy tej okazji przedstawiciele różnych wydawnictw. Podobnie było i ostatnim razem. Ucieszyłem się, bo w końcu ktoś zaproponował coś dla szkół średnich. Prowadzący porazili nas nowoczesnym sprzętem i możliwościami multimedialnymi. Myślę, że jako zwolennika tych technik, moja pochwała jest tu jak najbardziej na miejscu. Pani sprawnie przerzucała nam slajdy i filmiki na tablicy multimedialnej, co wzbudzało mą zazdrość. Uzmysłowiłem sobie jak ubogi mam warsztat i jak mało potrafię zaoferować w tej dziedzinie moim uczniom.

_DSC3427Było tak, aż do chwili gdy zaproponowała nam pliki muzyczne, które wyemitowała w tle. Twierdziła, że mają w ofercie najsłynniejsze pieśni w wersji z tekstem i tylko instrumentalnej, by uczniowie mogli się podczas zajęć uczyć ich śpiewu. To takie swoisty katolickie karaoke. Coś we mnie drgnęło, jakby ktoś poruszył w mej głowie część odpowiedzialną za dobry gust i szacunek do liturgii. I może gdyby pani odtworzyła nam inną pieśń w wersji instrumentalnej, to może bym to jakoś przełknął, choć byłoby to trudne. Jednak ona zaproponowała moją ulubioną. Nie znam żadnej innej, która mogłaby się z nią równać. To pieśń „Zbliżam się pokorze”. Ilekroć ją słyszę, coś się we mnie rwie ku niebu, a kolana same klękają przed Chrystusem ukrytym w tej drobinie Chleba. Nie potrafię być obojętny na słowa tej pieśni. A tu z głośników płynie jakaś prostacka melodyjka rodem z discopolo.

Dlaczego??? Skoro już ktoś chce uczyć młodzież tradycyjnych pieśni, robi się to za pomocą mdłych i infantylnych dźwięków. Czy tak trudno postarać się o instrumentalną wersję organową? To, co zaproponowano na tej płycie, nie ma NIC wspólnego z tradycyjną pieśnią. Po czymś takim młodzież, która pójdzie do kościoła, nie rozpozna o jaką pieśń chodzi. Po co zmieniać to, co sprawdzone przez wieki? Dlaczego z uporem maniaka to „unowocześniać”, a przez to niestety spłycać i oszpecać. Pojąć tego nie mogę. Zadaję sobie tylko pytanie, czy to tylko kompleksy i uprzedzanie do tego, co „stare”, czy już profanowanie…