Ból posłuszeństwa
Stało się. Kolejny kapłan odszedł ze zgromadzenia, bo doskwierało mu posłuszeństwo. Tym bardziej boli, że młody, pełen gorliwości i medialnie rozpoznawalny. Portale internetowe i niektóre media donoszą, że ks. Jacek Międral odszedł ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Małe co nieco rozumie ze ślubów zakonnych, bo przez pięć lat żyłem w zakonie franciszkańskim. W tym czasie, tylko raz przełożony użył wobec mnie słów: w imię świętego posłuszeństwa, nakazuję ci… – posłuchałem i jestem mu za to wdzięczny.
Podczas zakonnej formacji uczono mnie, że mogę (wręcz należy) odmówić przełożonemu wykonania polecenia pod warunkiem, że nakazuje mi popełnienie grzechu. Czy medialna izolacja, zakaz głoszenia kazań, publicznych wystąpień, jest czymś grzesznym? Nie sądzę. Nie jestem członkiem grupy narodowców, nie neguję, że ksiądz Jacek zrobił dla nich wiele dobrego, ale niestety sam się pogubił. Najgorsze, że wielu ludzi ze środowiska, któremu tak oddanie służył, miast upomnieć go i zachęcić do posłuszeństwa, które ślubował Bogu, a nie ludziom, utwierdzają go w decyzji o odejściu ze zgromadzenia. Zły to przyjaciel, a nawet powiem więcej, sługa złego, który doradza lub utwierdza mnie w grzechu. Nieposłuszeństwo przełożonym jest grzechem i każdy kto składał ów ślub doskonale to rozumie. Można tłumaczyć się na miliony sposobów, ale fakt pozostaje bezdyskusyjny. Nieposłuszeństwo jest wykroczeniem tego konkretnie kapłana. Przełożeni odpowiedzą za swoje decyzje przed Bogiem, ale na pewno w tym konkretnie przypadku, nie nakazywali ks. Jackowi popełnieni grzechu, zatem powinien się bezdyskusyjnie podporządkować ich woli.
Niektóre media cytowały słowa ks. Jacka, w których tłumaczy swoją decyzję. Jeśli rzeczywiście to jego słowa, to chyba nie zrozumiał czym jest kapłaństwo. Oto ów cytat:
Tak naprawdę po rozmowie z przełożonym dowiedziałem się, że moja perspektywa na najbliższe lata, na najbliższe naście lat, a nawet dwadzieścia lat, miałaby się ograniczać jedynie do spowiadania, odprawiania Mszy Świętej. Mógłbym pomarzyć o jakiejkolwiek katechizacji, jakichkolwiek wykładach w seminarium, itd., itd. Stąd podjąłem decyzję, że ciężko ciągnąć to dalej. Jezus obdarzył mnie wiedzą, obdarzył mnie talentami, obdarzył mnie wiarą, stąd sprzeniewierzyłbym się Ewangelii, gdybym te wszystkie talenty i charyzmę, którą Bóg mi dał zakopał pod ziemię.
Pozwoliłem sobie podkreślić najważniejsze. Księże… nawet aniołowie nie mają takiego przywileju, jak jednanie człowieka z Bogiem i sprowadzanie Jego realnej obecności na ołtarz, podczas sprawowania Eucharystii. Warto tu przywołać przykład św. o. Pio. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że o. Pio był surowo i nieufnie potraktowany przez hierarchów Kościoła. Przy świętym kapucynie, doświadczenie ks. Jacka jest niczym. O. Pio nie mógł przez pewien czas, nawet spowiadać i sprawować publicznie Mszy Świętej, co było dla niego koszmarnym doświadczeniem. Nigdy nie był zachwycony zakazami, którymi go tak hojnie raczono, ale zawsze im się podporządkowywał. Jak ksiądz Kościoła Katolickiego może mówić, że ogranicza się jego posługę (jedynie) do spowiadania i sprawowania Ofiary Pańskiej? A co ponad to, może nadać sens powołaniu kapłańskiemu? Święty stygmatyk nie był wykładowcą seminarium, duszpasterzem akademickim, kapelanem jakieś grupy, a JEDYNIE pobożnie odprawiał Mszę Świętą i godzinami spowiadał. Jako świecki i grzesznik wolałbym mieć przy sobie w godzinie śmierci ks. Jacka, który może pojednać mnie z Bogiem, niż nawet najbardziej oddanego działacza politycznego. Dano mu władzę, które nikt z ludzi pojąć nie może i NIKT i NIC nie jest warte, by to odrzucać. NIKT i NIC!!!
Żeby było jasne, nie idealizuję ludzi Kościoła. Wiem, że nawet niektórzy biskupi głoszą dziś nauki sprzeczne z nauczaniem Chrystusa. Ale nawet gdyby najbardziej grzeszny z biskupów, wycofałby mi misję na głoszenie katechezy, podporządkowałbym się natychmiast. Dlaczego? Niech odpowie za mnie mój ulubiony święty Josemaría Escrivá de Balaguer:
Wielka szkoda, gdy przełożony nie daje ci dobrego przykładu…! – Ale czyż jesteś posłuszny z powodu jego osobistych zalet? – Chyba że słowa św. Pawła: obedite praepositis vestris – bądźcie posłuszni waszym przełożonym – tłumaczysz, wtrącając dla własnej wygody: „pod warunkiem, że przełożony wykazuje cnoty, które mi odpowiadają”?
A jeśli słowa, które wcześniej zacytowałem, rzeczywiście wypowiedział ks. Jacek, to jak to się ma innej myśli św. J. Escrivy:
Uważasz się za kogoś wyjątkowego: twoje studia – twoja praca naukowa, twoje publikacje; twoja pozycja społeczna – twoje nazwisko; twoja działalność polityczna – stanowisko, które zajmujesz; twój majątek, twój wiek… – nie jesteś już dzieckiem…! I właśnie z tych wszystkich powodów bardziej niż inni potrzebujesz kierownika dla swojej duszy”.
Nie ukrywam, że podobały mi się kazania ks. Jacka i szkoda, że Kościół straci dobrego kaznodzieję, choć bardziej żałuję, że wierni stracą kolejną osobę, która mogła ich pojednać z Bogiem i udzielić Eucharystii.