Urok zakupów
Wiele powiedziano o różnicach w robieniu zakupów w małych i dużych sklepach. I chyba promocji nie odkryję, jeśli napiszę, że zasadnicza różnica jest po stronie obsługi. Naturalnie w dużych marketach można spotkać miłą panią przy kasie, ale specyfika jej pracy nie polega na pogadaniu z klientem, tylko szybkim jego skasowaniu, bo szef na pewno ustawi ją po kątach za pogaduszki i za kolejki do jej kasy, że nie wspomnę na utyskiwanie innych wózkowiczów, którzy bardzo się spieszą.
Ów bezpośredni kontakt z klientem w małych osiedlowych sklepach, jest czymś wyjątkowym. Osobiście nie lubię robić zakupów, no może z wyjątkiem sprzętu fotograficznego, ale zdarza mi się to raz na kilka lat, a i wtedy wybieram sklep specjalistyczny, a nie dział foto w dużym sklepie ze sprzętem RTV i AGD. Jak wspomniałem, zakupy to dla mnie zło konieczne, bo albo zapomnę coś z listy albo kupię za dużo. Rzadko zdarza mi się kupić coś tylko z listy. Jednak mojej żonie, aż tak to nie przeszkadza, skoro po kilkunastu latach małżeństwa nadal mnie wysyła na zakupy.
Jest jednak w dzielnicy gdzie mieszkam mały sklepik, który obecnie należy do pewnej sieci, której nazwy tu nie podam, gdyż jego wyjątkowość nie tkwi w tym, że to sieciówka, tylko w obsłudze. Od początków jego funkcjonowania, mówimy o zakupach u Goździka. W sumie nie wiem, czy to nazwisko właściciela, czy ulubione kwiatki ekspedientek. Najważniejsze, że każdy wie o jaki sklep chodzi. Co znaczące, obsługa przez lata się prawie nie zmieniła. Może to świadczyć o tym, że owe panie dobrze się czują w swoim towarzystwie, a może to rezultat dobrego wynagrodzenia, a może w końcu ogromnego bezrobocia w naszym mieście. Tak, to właśnie owe panie są ozdobą tego sklepu. W innych sklepach można spotkać miłą ekspedientkę, natomiast tutaj większość jest miła i uśmiechnięta. Gdyby jeszcze okazywały życzliwość tylko mi, mógłbym to tłumaczyć wpływem mojego uroku osobistego lub tego, że jestem nadzwyczaj przystojny. Jednak one w wyjątkowy sposób traktują każdego klienta. W sumie miło jest wejść do sklepu, gdzie ekspedientka zna z imienia członków rodziny, wyrazi troskę o chore dziecko, cieszy się sukcesem lub nawet poprzekomarza się z klientem. Przyznam, że jestem wielkich ich fanem. Gdybym otwierał sklep, na pewno podkupiłbym większość z nich i zatrudnił u siebie. Nawet włączenie do sieciówki i gorsze warunki robienia zakupów, nie zmieniły tego miejsca. To owe panie sprawiają, że wspaniale robi się tam zakupy.
Naturalnie są i minusy, ale to raczej nie jest zależne od tych uroczych pań. Nie winię je za to, że są zmuszane do pracy w niedzielę, bo wiadomo, że nasz kraj przypomina swoisty obóz pracy, gdzie ludzie za marne pieniądze muszą pracować siedem dni w tygodniu. Pierwotnie był to chyba jedyny sklep spożywczy na osiedlu, który był zamknięty w niedzielę. Niestety minusem sieciówek jest to, że pracownicy muszą harować, a właściciel leży brzuchem do góry. To jednak wina naszych rządzących, którzy traktują nas jak tanią siłę roboczą i sprzedadzą nas każdemu za odrobinę osobistego luksusu.
Aby jednak zakończyć pozytywnie, to pragnę podziękować tym paniom, za miłe słowa, dowcipne uszczypliwości, błyskotliwe poczucie humoru, pamięć o najbliższych i konieczną pomoc przy zakupach. Oby nigdy nie zatraciły tej charyzmy, bo dobra ekspedientka to ktoś więcej niż tylko kasjerka wydająca resztę.