słowo o Słowie (soS): Ps 104, 1

12 stycznia 2025

Jestem wdzięczny! 

Wdzięczny za łaskę wiary. Dziękuję moim rodzicom i chrzestnym, że uczynili mi zaszczyt, wprowadzając mnie do Kościoła. Żałuję tylko, że tak wiele lat musiało upłynąć, bym to docenił. Cóż, jak to mówią, lepiej późno, niż wcale. Dziękuję też wszystkim tym, którzy dawali mi przykład wiary, osobom duchownym, zakonnym i świeckim. Ta wielka rzesza oddanych uczniów Chrystusa, nieustannie przypominała mi, że jestem powołany do czegoś innego niż gonienie za swoimi pragnieniami, by spełniać zachcianki mojego „ja”, by liczyło się tylko to, co „moje”.

Dziś, w święto chrztu Pańskiego, kiedy w liturgii czytamy o chrzcie naszego Pana Jezusa Chrystusa, wspominamy również nasz chrzest i odnawiamy przyrzeczenia związane z tym wspaniałym sakramentem, pragnę za psalmistą wołać do Boga:

„Błogosław, duszo moja, Pana!
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!”

Wdzięczność to jedno, ale trzeba pamiętać, że z łaską chrztu związane są również pewne zobowiązania. Tak wielki dar, wymaga odpowiedniej reakcji, w myśl ewangelicznej formuły: „komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12, 48). Niewątpliwie to wielki dar, ale wymaga on szczodrej odpowiedzi. Naturalne jest to, że jeśli ktoś doświadcza czegoś wyjątkowego, pragnie dzielić się tym z innymi. Otrzymaliśmy łaskę? Pięknie, ale teraz musimy zanieść ją tym, którzy albo jeszcze nie słyszeli o Jezusie, albo już przestali w Niego wierzyć. W naszej rzeczywistości spotykamy głównie tych drugich, którzy pogubili się życiu, uzależnili od grzechu, zaufali złym doradcą lub zapragnęli osiągnąć szczęście tu na ziemi, nawet za cenę nieba. Zasadniczo pracy nam nie brakuje, ale jak to mawiał Jezus: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Łk 10, 2). Zbyt łatwo powyższe słowa Jezusa odnosimy tylko do wąskiej grupy księży. Każdy wierzący ma zadanie głosić w swoim otoczeniu, że Jezus jest jedyną drogą, prawdą i życiem (por. J 14, 6). Pamiętajmy, że „wiara rodzi się z tego, co się słyszy” (Rz 10, 17), a skoro my będziemy milczeli i wstydzili się Chrystusa, to kto zaniesie Go światu? 

Niestety, chociaż o wszystkim tym wiem, mam za co przepraszać. Czasami mało we mnie jest z ucznia Jezusa… Trafnie ów stan opisał św. Paweł: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka” (Rz 7, 19-20). Bywa, że kiepski ze mnie katolik, mąż, ojciec, chrzestny, przyjaciel, znajomy czy sąsiad. Jednak małymi kroczkami zmierzam ku Bogu, bo tylko w Nim jest moje ocalenie i tylko w Nim widzę szansę na szczęśliwy koniec. Wiele razy dałem ciała. Fakt, ale mozolnie wracam, klękam przed Chrystusem, wyznając moje grzechy i znów zaczynam od nowa i oby w takim momencie zastał mnie koniec… O to modlę się każdego dnia.