słowo o Słowie (soS): Łk 15, 1-10

04 listopada 2021

Mamy rok 1986. Pewien szesnastoletni chłopak ze Śląska, rozpoczyna swą przygodę z wiarą. Nie chodzi o to, że przyjął w tym wieku chrzest, ale pierwszy raz zwrócił się do Chrystusa z własnej woli. Wcześniej wiara nie miała dla niego żadnego znaczenia, unikał chodzenia do kościoła, a o modlitwie nawet nie pomyślał. Miał za sobą pierwszy rok w szkole zawodowej i plany życiowe na tyle sprecyzowane, że nie znalazło się w nich miejsce dla Boga. Można powiedzieć, że standardowy przykład większości współczesnych nastolatków. Wszystko wiedział lepiej, na wszystkim się znał i nic nie było dla niego niemożliwe. Chyba, że wiara w Tego, dla Którego nie ma rzeczy niemożliwych (por. Łk 1, 37). Ów Nieznany, nigdy nie rezygnuje ze swego stworzenia i nasz młodzian mógł się o tym przekonać. Jego zaplanowany  i sterylny od „bajek katolickich” świat (bo tak postrzegał wiarę), uległ całkowitemu unicestwieniu w przeciągu minuty. W tej krótkiej chwili zachwycił się Jezusem i padł przed Nim na kolana, pozostając w zachwycie i na kolanach przez prawie cała noc. Wiedział, że od tej chwili, nic nie będzie takie jak dawniej.

Szybko dotarło do niego, że nie sposób być wiernym Bogu i jednocześnie podążać za atrakcjami tego świata. Zrozumiał, że nie da się jednocześnie słuchać Boga i tych, którzy mówią, że On nie istnieje. I w porywie swego wygłodniałego sacrum serca, sięgnął po raz pierwszy po Pismo święte. Nie wiedział wtedy, że jest Stary i Nowy Testament, gatunki literackie, podziały ksiąg… Postanowił otworzyć Biblię w dowolnym miejscu i zwyczajnie zacząć czytać. Nie miał własnej, więc pod nieobecność starszego brata wziął jego egzemplarz, który stał na półce i tylko stał, bo nikt nigdy wcześniej do niej nie zaglądał. Zwrócił się do Boga wyszeptując coś na wzór modlitwy, że nie wie jak i od czego zacząć i prosi jedynie, by Ten zechciał mu coś przez te słowa powiedzieć. I Autor Słowa natchnionego wysłuchał prośby młodzieńca i dał mu słowo. Słowo, które wycisnęło z jego oczu łzy wdzięczności i wryło się w jego pamięć na kolejne kilkadziesiąt lat i oby w nim pozostało aż do śmierci.

Skoro dotarłeś do tego miejsca, to może zainteresuje cię – drogi czytelniku – jakie to słowo? Mogliśmy je usłyszeć w dzisiejszej Ewangelii, którą Kościół święty daje nam dziś do rozważania podczas Liturgii:

„Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15, 7)

Takie były pierwsze słowa Pisma świętego, na które natrafiłem otwierając tę Księgę. I może ktoś powiedzieć, że to przypadek, ale ja odpowiem słowami pewnego myśliciela, którego imienia niestety nie pamiętam, że „kto wie, może przypadek, to jeno z imion Boga”…