słowo o Słowie (soS): J 20, 16
Fragment z dzisiejszej Ewangelii zawsze mnie zachwyca:
„Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Nauczycielu!” (J 20, 16)
Maria Magdalena, która przybywa na miejsce pochówku Jezusa i zastaje dziwny widok. Oto dwaj aniołowie siedzący na miejscu, gdzie wcześniej złożono ciało Jezusa. Biedna kobieta rozpłakała się myśląc, że przeniesiono ciało jej Mistrza, a oto sam Pan staje obok niej i powtarza pytanie aniołów: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”. Ona jednak nie rozpoznała w osobie pytającej Jezusa. Dopiero gdy Ten zawołał ją po imieniu, rozpoznała Kto przed nią stoi.
Nie jestem może zbyt lotnym teologiem, o czym mogli się przekonać wszyscy, którzy przez lata brali udział w moich lekcjach religii, ale we fragmencie tym, urzeka mnie fakt, owej ogromnej zażyłości i miłości Boga i człowieka. Od dziecka słyszałem wiele pięknych i co ważne prawdziwych słów o Bogu, ale w sumie pozostawałem na nie obojętny. Dlaczego? Powodem nie były jakieś uprzedzenia, czy krzywdy doznane ze strony ludzi wierzących, ale to, że nigdy nie nawiązałem z Chrystusem osobistej relacji. Nie pozwoliłem Mu wejść do mojego życia, nie potrzebowałem Go, nie chciałem, by urządzał mi życie. Jedno to słyszeć o Bogu, a drugie przebywać z Nim. To bardzo przypomina sytuację, gdy ktoś nam opowiada, że poznał kogoś wyjątkowego i słuchamy niesamowitych opowieści o tej osobie, ale nie ma to przełożenia na moje życie. Dopiero poznanie tej osoby weryfikuje wszystko to, co nam ktoś o niej opowiadał. Chciałbym moim byłym uczniom i nie tylko powiedzieć, że nawet najlepsze lekcje i najpiękniejsze słowa o Jezusie, są niczym wobec osobistego spotkania z Nim.
Maria Magdalena w trakcie publicznej działalności Jezusa, poznała Go, doświadczyła z Jego strony cudownego działania i to zrodziło się w niej ogromną miłość do Nauczyciela. Ale nawet to nie pomogło jej rozpoznać Go przy grobie. Dopiero gdy usłyszała swoje imię, rozpoznała głos i osobę, która stała przed nią. To mnie zawsze zachwyca, że Bóg, który stworzył wszystko, pragnie wejść z nami w tak zażyłą znajomość, że mówi do nas po imieniu. Nie jestem i nikt inny nie jest jednym z wielu, jednym z całej chrześcijańskiej masy, ale jesteś Iwoną, Julią, Justyną, Krzysztofem, Jackiem, Anną, Katarzyną, Zofią, Damianem… Adamem. Bóg zna Cię i pragnie, byś ty poznał Jego, właśnie tak intymnie, tak blisko, tak chciałoby się powiedzieć swojsko.