słowo o Słowie (soS): 1 J 1, 5-6
„Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą” (1 J1, 5-6)
Nie ma w tym przypadku, że wszelkie przestępstwa unikają światła dziennego. Zło uwielbia ciemność. Choć obecne chore czasy, stały się areną obnoszenia się z grzechem w świetle dnia. Jest to raczej skutek słabości złego i jego wyznawców, niż jego potęgi. Naturalnie zwolennicy drogi, w której to grzech wyznacza kanony dobra i zła, są coraz bardziej hałaśliwi i brutalni, a przy tym cenzurują lub nawet sądownie nakazują milczenie swoim przeciwnikom. Stąd można odnieść fałszywe wrażenie, że stary, Boży porządek upadł bezpowrotnie.
Trwanie w grzechu, to jak chodzenie w ciemności. I nie ma co się oszukiwać, nie da się żyć w dwóch zupełnie obcych i sprzecznych rzeczywistościach. Trwasz w grzechu, to znaczy, że trwasz w ciemności i śmierci, opowiadając się za diabłem o czym czytamy nieco dalej w tym samym liście (por. 1J 3, 8). Dziś tę prawdę próbuje się wyłagodzić, o czym przekonał się jeden z polskich księży, który pojechał do pracy w Austrii i zdążył powiedzieć tylko jedno kazanie, po czym miejscowy biskup wydalił go do Polski, bo parafianie byli zaniepokojeni. O czym tak strasznym mówił ów ksiądz? Ośmielił się przypomnieć, że istnieje grzech i lekarstwo na niego w postaci sakramentu pojednania. Cóż, nie przewidział może jednego, że modernistyczna herezja w Kościele, z którą walczyli papieże Pius X i Pius XII, stała się standardem na katolickich uczelniach i zdominował nauczanie Kościoła poczynając od Soboru Watykańskiego II. Owoce owego jadu modernizmu, czy jak to nazwał papież Paweł VI (który wspierał owe zmiany) „swądu szatana”, spowodowały spustoszenie nie tylko w nauczaniu teologicznym, ale również w kwestiach moralności i nauczycielskiej roli Kościoła. Nie będę tu może rozwijał tego wątku, bo zrobiono to lepiej w wielu szeroko dostępnych publikacjach, do których odsyłam. Tu stwierdzam jedynie fakt.
Ktoś kiedyś napisał, że kolor szary wymyślił szatan. Uknuto to określenie w opozycji dla tych, którzy twierdzili, że w moralności jest czerń i biel lub w kontekście dzisiejszego czytania: światło i ciemność. Niezależnie od tego, czy ten ktoś miał rację, czy nie, za pewnik należy przyjąć, że szatan nie robi niczego dla dobra człowieka. Wszystkie drogi wskazane przez złego, choć wydają się proste, szerokie i wygodne, prowadzą do zatracenia (por. Mt 7, 13). Czy zatem jest jakieś lekarstwo, zdolne pomóc nam w zorientowaniu się meandrach moralności i ludzkich wyborów? Na pewno tak, ale jak to zwykle bywa z lekarstwami, nim przyjdzie poprawa, potrzeba czasu, a człowiek współczesny – wiem to po sobie – nie lubi czekać. Gdyby jednak ktoś chciał podjąć próbę wyrwania się z ciemności grzechu, to warto pamiętać o kilku sprawdzonych przez wieki środkach: modlitwa, post i częste przystępowanie do sakramentów pojednania i Eucharystii. Wszystko inne, tak mocno dziś lansowane przez hierarchów kościelnych, jak ekologia, powszechne braterstwo, sprawiedliwość społeczna, ekumenizm itd., może mieć o tyle znaczenie, o ile wynika i jest zgodne z treścią z Objawienia Bożego (Pismo Święte i Tradycja). Św. Pawła miał prostą zasadę:
„Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5, 22)