Siła charakteru

Moja żona Iwona w środku. Obok niej stoją: siostra Ania też twarda kobieta) i Jacek, przyjaciel i biegacz ultra.
W ramach dbałości o kondycję fizyczną, wybrałem się na trening czegoś, co nazywa się CrossFit Endurance. Fakt, że trener potraktował mnie ulgowo i nie wiem, czy sugerował się moim podeszłym wiekiem, zwisającym brzuchem czy zwyczajnie delikatnie traktuje żółtodziobów. Jednak mimo to, po zakończonym treningu schodziłem na chwiejących się nogach z drugiego piętra. Dziś boli, ale cóż to za rozkoszny rodzaj bólu… Powiem tylko tyle, że zamierzam tam wrócić, po większą ilość bólu i potu.
Z całej grupy szczególnie zaimponowała mi pewna sympatyczna białogłowa o wdzięcznym imieniu Iwona. Może wzrostem nie górowała nad innymi, ale determinacją i walecznością mogłaby obdzielić cały pułk piechoty. Choć trener (twardy facet) był już skłonny jej odpuścić, to jednak ona zaciskała zęby i wykonywała ćwiczenia do końca. Na jej widok ręce same składały się do klaskania, a z gardzieli wydobywały się okrzyki dopingu. Wiadomo Iwona…
Tak jak moja żona, która od kiedy zabrała się za bieganie, pokazała mi niejednokrotnie, że pojęcie słabej płci, nie do końca tyczy się kobiet. Niejeden facet poddałby się przy takim wysiłku jaki wkładała w treningi moja żona. Bardzo mi imponuje i sprawia, że nie wypada mi się wycofać czy „wymiękać”. Nie wiem czy owa nadzwyczajna siłą charakteru, to typowa cecha tylko kobiet o imieniu Iwona, czy kobiet w ogólności, a może i nas mężczyzn też, ale jest to godne szacunku i podziwu.
A może siła charakteru to coś w rodzaju abonamentu, z którym każdy się rodzi… Mówiąc „żargonem” religijnym to łaska, którą nas obdarował Bóg. Jestem w stanie się z taką tezą zgodzić. Łatwo się mówi, jeśli się wierzy… Jednak niezależnie, czy to łaska czy skutek jakiś skłonności czy wynik genetycznych eksperymentów, by owa siła charakteru się utrzymała, potrzeba naszej pracy lub współpracy w przypadku łaski.
Biorąc pod uwagę statystyki ludzi wybitnych, którzy osiągnęli sukces lub nimb świętości, można powiedzieć, że ów hart ducha, to coś ekskluzywnego zastrzeżonego tylko dla nie nielicznych. Cóż, nie zgadzam się z tą tezą, bo jeśli wiem cokolwiek o Bogu, to wiem, że bubli nie odstawia. Jako katolik wierzę, że człowiek może współdziałać z Bogiem. Uważam, że każdy to ma, ale nie każdy z tego należycie korzysta. Pozornie łatwiej jest niewierzącym, bo zgodnie ze swą wiarą, nie wierzą, że zdadzą przed Bogiem relację ze swego życia. Chociaż gdybym był na ich miejscu, czułbym się dosyć głupio, dając zły przykład swoim bliskim, którzy zapamiętaliby mnie jako człowieka o słabym charakterze. Natomiast wiara wymaga od nas odpowiedzialności nie nie tylko w tym życiu, ale również przed Bogiem, co czeka każdego, nawet tych pierwszych, jak pisał św. Paweł:
„Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM –
ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 10-11)
Cóż, Jezus nie mówił, że będzie łatwo w życiu. Droga wiary, to droga pełna wyrzeczeń i trudności, ale jej obranie, to jedyny sensowny wybór. Tak brzmi uczciwa deklaracja:
„Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13-14)