Profilaktyka – słowo klucz
Wakacje upłynęły pod znakiem dopalaczy. Niestety moje rodzinne miasto stało się jednym z niechlubnych bohaterów tej afery. Nie ulega wątpliwości, że to paskudztwo, z którym należy walczyć, a tych, którzy produkują i handlują tymi substancjami, powinno się karać z całą surowością. Jednak na fali „dopalaczowej” histerii, podejmuje się czasami błędne (w moim odczuciu) decyzje. W szkołach prowadzi się szeroką kampanię, która ma uświadomić, że zażywanie tych środków jest szkodliwe, a czasami wręcz zabójcze. Tylko problem polega na tym, że każdy to już wie. Wiedziałem to, gdy miałem naście lat i nie było kampanii społecznych, a jedynie istnienie „Monaru” przypominało obywatelom, że narkomani są wśród nas. Naturalnie trzeba coś zrobić. I właśnie o takiej próbie „robienie czegoś”, chciałbym powiedzieć.
Nie wiem z czyjej inicjatywy, młodzież szkół średnich w których pracuję, masowo wychodzi do kina na film „Amy”. Zapewne to wzruszające kino, które pokazuje tragedię dziewczyny, którą chyba przerósł sukces i jak wiemy z doniesień medialnych, zabiły używki. Już w zwiastunach pojawia hasło, że chciała być tylko kochana. Nigdy nie mogę pojąć, że ktoś może świadomie niszczyć siebie, by szukać miłości innych. Jednak te rozważania nie są w temacie dzisiejszego wpisu. Zawsze szkoda, każdego człowieka, który dokonuje autodestrukcji przez wchodzenie w uzależniania, jak w przypadku tej wybitnej piosenkarki. Artyści znani są niestety z dość słabych charakterów i zbytniej wrażliwości, co niestety przekłada się często na problemy w życiu osobistym. Szkoda, że nie usłyszymy już jej zjawiskowego głosu. Jednak czy ów film, to na tyle dobre dzieło, by organizować masowe wyjścia? Nie sądzę. I to z dwóch powodów.
Po pierwsze, można zaobserwować, że pęd do nawet chwilowej sławy i bycia gwiazdą, jest obecnie o wiele bardziej rozbudzony niż kiedyś. Wielu młodych ludzi, nie zawaha się nawet na zaryzykowanie własnego lub cudzego życia, byle mieć swoje pięć minut w przestrzeni publicznej. Ktoś mądry wyciągnie z tego filmu wnioski, ale cała rzesza głodnych rozgłosu powie, że choć szkoda tej dziewczyny, to jednak przynajmniej odeszła z przytupem z tego łez padołu. Choć nie widziałem całego filmu, to jednak w ciemno śmiem twierdzić, że obraz „Amy”, jaki się z niego wyłania, to biedna, samotna i utalentowana dziewczyna, zagubiona w zakłamanym i zachłannym świecie. Wniosek taki wyciągam, po zapoznaniu się z innymi podobnymi biografiami. Wielu młodych ludzi, może utożsamić się z jej życiem, ale oby nie z jej tragicznym finałem.
Po drugie, warto dać coś pozytywnego, by pokazać, że warto żyć i walczyć z trudnościami. Równolegle w kinach możemy zobaczyć film „Karbala”, który jest próbą ukazania heroizmu naszych żołnierzy rzuconych w wir wojny w Iraku. Naturalnie od razu odezwą się piewcy nowoczesnego patriotyzmu, którzy zarzucą, że znów to, co nasze, musi kojarzyć się z wojskowością i machaniem szabelką. Cóż, a czym tu się chwalić po tych blisko trzydziestu latach? Unia, to jakiś dziwny twór, którym zarządzają miernoty, więc chwalenie się wejściem w owe struktury, nie jest niczym specjalnym, NATO to bardziej zabawa w wojsko, niż realny byt, zadłużenie kraju jest tak wielkie, że nawet Gierek może uchodzić za super oszczędnego i gospodarnego sekretarza. Ciszmy się tym, co mamy. Przynajmniej nasi żołnierze, rzuceni z woli marionetkowych polityków w nie naszą wojnę, spisali się jak trzeba. Warto to młodzieży pokazać, by poczuli dreszcz i dumę z wywieszenia biało-czerwonej flagi. To też jakaś forma profilaktyki, bo człowiek świadomy swojej wartości i dumny ze swj historii, zastanowi się dwa albo i więcej razy, niż spapra sobie życie.