Nowy cykl: słowo o SŁOWIE (soS)

30 listopada 2020

W poszukiwaniu pewnej regularności w życiu duchowym wpadł mi do głowy pewien pomysł. Staram się każdego dnia sięgać po Pismo Święte. Plan minimum, to zastanowić się nad czytaniami przypisanymi na poszczególne dni. Zauważyłem, że zawsze można odnieść coś do siebie. Na portalach społecznościowych cytowałem niektóre wersety pod hasłem: motto z dzisiejszego czytania.  Warto się zastanowić, co w danym fragmencie mnie poruszyło i spróbować to utrwalić. W Liście do Hebrajczyków czytamy:

„Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (4, 12)

Skoro nie zapominam o pokarmie dla ciała (kto mnie zna, ten wie, że mówię prawdę), to tym bardziej powinienem pamiętać o stałym karmieniu mojej wiary. Piszę to nie tylko dlatego, że jestem katechetą i to mój obowiązek wynikający z mojego powołania, ale gdy przypomnę sobie wszystkie przełomowe chwile w wierze, to były one powiązane z lekturą Pisma Świętego.

Uważam, że my katolicy za mało czytamy i rozmyślamy nad Słowem Bożym. Kiedyś nawet jeden z księży podczas sakramentu pojednania powiedział mi, że jako osoba świecka nie mam obowiązku czytać Pismo Święte. Z jednej strony można się przychylić do takiej opinii, ponieważ w razie choroby idziemy do specjalisty i nie musimy studiować podręczników do medycyny. Jednak z drugiej strony, każdy ma przynajmniej podstawową wiedzę medyczną i nie biega z byle katarem do lekarza. Dziś każdy może, a nawet powinien mieć w domu Pismo Święta i starać się przynajmniej pobieżnie znać jego treść. Smutek mnie ogarnia, gdy uświadamiam sobie, jak wielką ignorancję w dziedzinie znajomości Biblii wykazują moi uczniowie. Ponoć (to nie moja opinia) rośnie nam pokolenie nie czytające niczego poza wiadomościami na swych telefonach. Jeśli to prawda, za kilkanaście lat będziemy mieli spore problemy.

Każdy może wskazać w swoim otoczeniu całe rzesze potencjalnych reformatorów Kościoła, ale ciężko wśród nich znaleźć takich, którzy swoje reformy mogliby oprzeć na Objawieniu Bożym. Cóż, wiedza religijna pozyskana na uniwersytecie „MI SIE WYDAJE”, pozbawiona jest jakiegokolwiek sensu. Jednak nie chodzi tu o sens, tylko o emocje, a to jest temat na osobny wpis.

Podsumowując. Chciałbym w cyklu: „słowo o SŁOWIE” dzielić się tym, jak tekst Pisma Świętego działa w moim życiu. Gdyby ktoś z mojego wąskiego grona czytelników, chciał podzielić się tym jak tekst natchniony działa jego życiu, to proszę o wiadomość, którą będę mógł opublikować na stronie. Warunek jest jeden: podpisujemy swoje wypowiedzi. Teksty można przesyłać na adres: amaniura@gmail.com