Nie istnieje łatwe chrześcijaństwo. Tekst opublikowany w „Głos ojca Pio” Nr 2 2021

09 marca 2021

Walka duchowa nie jest dziś tematem popularnym w kaznodziejstwie i literaturze religijnej. Akcentuje się raczej chrześcijaństwo homeopatyczne, bezobjawowe, obiecujące drogę wiary komfortową i niewymagającą prawie żadnego wysiłku poza sezonowymi zrywami, jak Pierwsza Komunia Święta czy bierzmowanie. A przecież każdy katolik powinien wypełniać obowiązki wynikające z przyjęcia sakramentów oraz pamiętać o konieczności nawrócenia i zerwania z grzechem.

Każdy, kto poważnie podchodzi do kwestii wiary, doskonale wie, jak trudno każdego dnia wygospodarować czas na modlitwę osobistą czy lekturę Pisma Świętego. To prawdziwe zmagania ze zmęczeniem, a czasami z bliskimi, którzy próbują zagospodarować nam cały dzień tak, że nie starcza czasu na spotkanie z Bogiem. W zakonie cały dzień ustalony jest w rytmie modlitwy, a w życiu osób świeckich trzeba samemu taki czas znaleźć.

W najpopularniejszych mediach brylują duchowni i świeccy katolicy, którzy rakiem wycofują się z nauczania Kościoła katolickiego głoszonego jeszcze niecałe sto lat temu. Jesteśmy już bardzo bliscy tego, by bić się w piersi i przepraszać za odsiecz spod Wiednia, której przewodził polski król Jan III Sobieski, za obronę życia przez katolików w Meksyku czy później w Hiszpanii przed lewicowym ekstremizmem.

Pamiętam, jak komuniści uczyli mnie w szkole podstawowej, jakim strasznym potworem był Kościół katolicki w czasach krucjat i inkwizycji. W filmie „Wolność jest w nas”, opowiadającym o życiu bł. Jerzego Popiełuszki, w sekwencji pokazującej jego służbę w specjalnej jednostce wojskowej dla kleryków seminariów pojawia się znamienna scena: przełożony każe Popiełuszce stać kilka godzin z pełnym wyposażeniem i w masce przeciwgazowej i czyta mu komunistyczne wypociny na temat Kościoła, by złamać późniejszego męczennika. Lekcja ta nie przyniosła oczekiwanych rezultatów i w konsekwencji po wielu latach torturami i zabójstwem uciszono niezłomnego duchownego.

A oto pandemia (nie pierwsza w historii Kościoła) spowodowała, że katolicy masowo zrezygnowali z uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii często za aprobatą kapłanów. Tak samo boję się o moich bliskich i swoje zdrowie, ale jestem człowiekiem wierzącym. Nie jest sztuką być w Kościele i obnosić się publicznie ze swoją wiarą w bezpiecznych warunkach. Nie ten jest dobrym żołnierzem, kto dobrze wygląda w mundurze galowym, ale ten, kto nie traci głowy na polu walki. Moje pokolenie miało swój czas pokoju, gdy za wyznawanie wiary nic nie groziło. Dziś mamy inny czas, pełen lęku i niepokojów. Wszędzie trzeba się liczyć z możliwością zakażenia wirusem, nie tylko w ławkach kościelnych, co próbują pokazać niektórzy politycy domagający się zamykania kościołów. Jak nie wirus, to może społeczne wykluczenie, wykasowanie nas z przestrzeni wirtualnej za nieprawomyślność? Skoro potrafili wykasować i uciszyć prezydenta największego mocarstwa, to cóż mogą zrobić z nami? Zapewne wiele, ale o takich ludziach mówił Chrystus: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28).

Trudno nie zgodzić się ze słowami św. Piusa X, który powiedział: „W naszych czasach, bardziej niż kiedykolwiek, największą siłą zła jest tchórzostwo i słabość dobrych ludzi”. Chcecie, bym podał wzór prawdziwego męstwa w wierze? To pewna starsza pani, która każdego dnia uczęszcza do kościoła i nawet wtedy, gdy biskup nakazał jego zamknięcie, ona przychodziła pod krzyż misyjny stojący na placu kościelnym i trwała tam na modlitwie. To jest prawdziwe męstwo. Prawdziwymi bohaterami są moi uczniowie, którzy wraz z kilkunastoma innymi osobami stali na schodach katedry w Katowicach naprzeciw kilkutysięcznego tłumu rzucającego w ich stronę wyzwiskami i kamieniami. To są prawdziwi bohaterowie, którzy przed swoimi afiszującymi się nazistowskimi symbolami rówieśnikami potrafią przyznać się do Chrystusa.

Trzeba uświadomić sobie, że nadchodzą czasy, gdy spełnią się słowa Chrystusa: „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: «Sługa nie jest większy od swego pana». Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15,18-20). Jednak z Jego ust pada i bardzo ważna obietnica: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32-33). Każdy z nas widział lub posiada kopię obrazu namalowanego w oparciu o wizję siostry Faustyny. U dołu jest napis „JEZU, UFAM TOBIE”. Czy Mu ufasz?