Naprawdę żywe jest Słowo Boże

27 stycznia 2021

Żyję już ponad pół wieku na ziemskim padole i myślałem, że mało co może mnie zaskoczyć lub wprawić w zdumienie. Jednak dziś musiałem zweryfikować moje założenia i to w pozytywny sposób. Naturalniej łatwiej jest pisać o czymś negatywnym, tym bardziej, że świat serwuje nam lawinę złych informacji. Doszło do tego, że byłem nawet zły na siebie, że i ja tak łatwo daję się ponieść tej negatywnej fali, co poznać można chociażby po wielu moich wpisach, w których odnoszę się właśnie do tego, co mnie złości lub przygnębia. Zło jest gorszym wirusem niż covid, bo nie ma na nie ani szczepionki, ani tak szczelnych fartuchów, by nas przed nim zabezpieczyć. Jednak, co jakiś czas pojawiają się promienie światła i o właśnie o jednym z nim dziś chciałbym napisać.

Otrzymałem zadanie kupienia butów dla mojego ojca. Z taką misją powinien poradzić sobie nawet ktoś taki jak ja. W tym celu udałem się do małego sklepiku osiedlowego. Uprzejma pani bardzo chętnie pomogła mi wybrać odpowiedni model i rozmiar, po czym udałem się za nią w celu dokonania zapłaty i nagle moim oczom ukazał się niesamowity widok. Na stoliku obok kasy ujrzałem otwarte Pismo Święte. Rozumiesz, drogi czytelniku: PISMO ŚWIĘTE!!! Najpierw pomyślałem, że może to ktoś od Świadków Jehowy, ale na zakładce dostrzegłem wizerunek Matki Bożej. Szok, niedowierzanie i wiele innych myśli z gatunku: „nie wierzę w to co widzę” lub „a może mam jakieś omamy” przeleciało mi przez głowę. Dziękowałem niebiosom, za maseczkę, która przytrzymała mi opadającą z impetem ku ziemi szczękę.

Ktoś zdziwi się memu zdziwieniu. Ale ilu z nas widziało, by jakaś osoba świecka czytała sobie w wolnej chwili w miejscu publicznym Biblię? Daliśmy sobie tak wdrukować do głów hasło, że religia powinna być prywatną sprawą, że większość z nas milczy w miejscach publicznych na temat wiary i unika okazywania wszelkich oznak pobożności w imię jakieś idiotycznej poprawności politycznej. W większości parafii, nawet dzwony kościelne zamilkły, by nie drażnić ateistów, choć tym bardziej należy w nie bić, by przed każdą Mszą wzywały ich do powrotu do Chrystusa. Kościół wraca do podziemia, co nie jest skutkiem prześladowań, a raczej zwykłego tchórzostwa! A tu pani sprzedająca buty, świadczy wokół o swojej wierze, wykazując się większą odwagą niż niejeden ksiądz czy katecheta.

Na ów widok wstąpiła we mnie wielka radość, że wciąż można spotkać kogoś, dla kogo Słowo Boże jest wyznacznikiem i drogowskazem życiowym. Poczułem też zmieszanie, że we mnie jeszcze jest tak mało odwagi, by głosić wszędzie wokół, że Chrystus jest dla każdego człowieka jedyną drogą i prawdą i życiem (por. J 14, 6). Oby Bóg udzielił tej kobiecie (i jej bliskim) wszelkich potrzebnych łask, a szczególnie wytrwałości w wierze i rozmiłowania się w Nim. Proszę i ciebie – drogi czytelniku – o modlitwę w tej intencji.