Morskie opowieści. Czyli 8 Nadmorski Bieg Uzdrowiskowy

21 sierpnia 2021

Opalenizna nieco już wyblakła, bo od powrotu z wakacji minęło już kilkanaście dni. Mogę już chyba użyć słowa: TRADYCYJNIE. Zatem tradycyjnie byliśmy w naszym małym raju na ziemi, czyli w Sianożętach nad Bałtykiem. Uwielbiam tam przebywać, bo mamy tam wszystko to, co kojarzy się nam z wypoczynkiem: możliwość skorzystania z dobrodziejstwa sakramentów, wspaniałą miejscówkę, morze, sympatycznych ludzi (w tym naszą przyjaciółkę Agatkę przez niektórych zwaną drugim poprawionym wcieleniem Afrodyty, a w rzeczywistości będącą ludzkim odbiciem mitycznej Wenus), sklepiki z pamiątkami, gdzie od lat pracują ci sami ludzie, miejsca, gdzie można smacznie zjeść i wybrać się na smaczny deser. Od kiedy załapaliśmy z żonką bakcyla biegowego, zwracamy uwagę na to, czy są w tym czasie organizowane jakiekolwiek imprezy  biegowe w pobliżu naszego miejsca pobytu. Takie zachowanie, to według pewnego mema, jeden z syndromów prawdziwych biegaczy. Nie ukrywam, że tak właśnie postępujemy.

25 lipca w Dąbkach, odbyła się już 8 edycja Nadmorskiego Biegu Uzdrowiskowego. Lubię tę imprezę, choć brałem w niej udział dopiero drugi raz. Nie wiem, czy to bliskość morza, atmosfera wakacji czy inne detale wpływają na pozytywne nastawienie, ale ucieszyłem się, że drugiego dnia po naszym przyjeździe nad Bałtyk, odbywał się ten bieg. Dąbki leżą nieco ponad 60 km samochodem od Sianożęt, blisko morza, i jeziora Bukowo. Lokalizacja jest bardzo urokliwa, a okolice startu i mety z każdym rokiem są coraz lepiej zagospodarowane. Jest gdzie usiąść, gdzie zjeść i co najważniejsze można wybrać plażowanie nad morzem lub nad jeziorem.

Sam bieg odbywa się na dystansie 10 kilometrów i tu tkwi jedyny minus. Nie chodzi o dystans, ale o dwa kółka po 5 kilometrów. Znam wielu ludzi (w tym moja żona), którzy nie znoszą kółek. Ja również nie należę do fanów takiego rozwiązania, ale albo ma się coś, albo nic. Nie wiem, bo nie znam możliwości organizatorów, czy można by pokusić się o wyznaczenie jednej dziesięciokilometrowej pętli… To zachęciłoby tych, co nie przepadają za powtarzaniem trasy. Plusem byłyby możliwości poznawania okolicy, bo przecież bieganie dla większości amatorów, to nie tylko miłe hobby, ale również sposób na zwiedzanie.

Dużym plusem jest fakt, że organizatorzy nie tylko skupili się na jednym dystansie, ale nadto stworzyli coś dla całych rodzin. Zwyczajem stały się biegi dla dzieci i młodzieży w różnych kategoriach wiekowych. Oczywiście moja młodsza latorośl chciała się na to zapisać, więc było nas dwoje. Jak wspomniałem, moja żona z racji na unikanie chomikowania (robienia kółek) wraz ze starszą córką, ograniczyła się do dopingu. W sumie dobry doping, to mocna rzecz. Ciekawostką jest również fakt, że młodsi uczestnicy oprócz nagród rzeczowych dla zwycięzców, otrzymują pomniejszoną wersję właściwego medalu i odpowiednią dawkę słodkości dla wzmocnienia organizmu, po tak wielkim wysiłku. Justynka zmierzyła się z dystansem 500 metrów, co dla niektórych dziewczynek było sporym wysiłkiem, bo dzieciaki mają to do siebie, że w większości pędzą ile fabryka dała, co często kończy się sporym kryzysem w drugiej części biegu. Moje młodsze szczęście nie ćwiczy biegania w żadnym klubie, więc popełnia błędy większości uczestników. Jednak najważniejsze, że dotarła do mety.

O dystansie biegu głównego już wspomniałem. Teraz słów kilka o samej trasie. Część poprowadzona jest po asfalcie i nadmorskim deptaku, a część po terenie zalesionym wzdłuż linii brzegowej. Zadbano nawet o to, by jacyś zbyt zamyśleni biegacze nie zaliczyli gleby i farbą odblaskową oznaczono co bardziej wystające korzenie drzew. Na całej długości biegu byliśmy zabezpieczeni przez strażaków, którzy również rozstawili kurtyny wodne, które dawały odrobinę ochłody. Warto wspomnieć, że było gorąco i słonecznie. Bieg wystartował w samo południe, co dało mi nieco popalić. Byliśmy jeszcze zmęczeni po całonocnej podróży, a jeśli chodzi o bieganie, to szczególnie w okresie letnim preferujemy godzinny poranne. Generalnie biegło mi się bardzo ciężko i była to bardziej męczarnia niż rekreacja. Jednak nie po to jechałem aż ze Śląska, by zejść z trasy z powodu upału. W końcu jest żech chop ze Ślonska czy niy?

Tradycyjnie wystartowałem i zakończyłem bieg na odległych miejscach, ale w sumie nie biegam dla wyników, tylko dla samej frajdy katowania swojego leniwego „brata osła”, jak zwykł był mawiać św. Franciszek o swoim ciele. Oprócz walorów krajobrazowych uwielbiam uczucie zmęczenia i satysfakcji, że dałem sobie popalić. To również jeden z plusów uprawiania biegania. Oczywiście każda aktywność może mi dać wycisk, ale bieganie jest niejako podstawowym i najprostszym sposobem naszej aktywności, od początku naszego gatunku. Nigdy sobie nie wybaczę, że przed wielu, wielu laty przestałem uprawiać sport, co niestety teraz zbiera bolesne żniwo.

Z wymuszonym uśmiechem i sztucznym luzem przebiegłem metę dopingowany przez moje urocze dziewczyny. Był też wesoły moment, gdy jeden z kibiców (starszy ode mnie) słysząc krzyczącą Justynkę „dawaj tato!”, dołączył się do niej z tym samym wezwaniem, na co odpowiedziałem z uśmiechem: „już pędzę synu”.

Chciałbym też wspomnieć o pewnym biegaczu (na zdjęciu po  lewej), który po przekroczeniu mety podszedł do mnie i podziękował za bieg. Oczywiście mnie wyprzedził, ale byłem dla niego swoistym zającem. Po ekipie przyjaciół ze straży pożarnej, wnioskuję, że musiał być jednym z nich. Czasami tak jest, że ktoś biegnie podobnym tempem do naszego i jakoś jest nam łatwiej. To już druga taka sytuacja od kiedy podjąłem się tej formy aktywności. Przyznaję, że mi również dobrze się za nim biegło. Przez ponad połowę drugiego kółka prowadziłem, ale finisz należał do niego. Powiedzmy, że zrobiłem koledze ze straży „korytarz życia”

Podsumowując, polecam każdemu tę imprezę. Mimo chomikowania dwóch kółek warto, bo Nadmorski Bieg Uzdrowiskowy jest świetnie zorganizowany. Organizatorzy i wolontariusze działają jak perfekcyjna maszyneria. Każdy wie, co ma robić, a co ważne okraszają to wszystko życzliwym uśmiechem.  Jeśli tylko Opatrzność da mi szansę pojawić się nad naszym morzem w tym czasie, na pewno stanę z radością na linii startu.