Miła odmiana
Wakacyjny wyjazd za nami. Było rewelacyjnie, no może za wyjątkiem pogody, która balansowała, między latem, a jesienią. Tradycyjnie – jak to u nas, byliśmy nad naszym morzem, które wręcz uwielbiamy, choć tyle tu niewiadomych, co do pogody czy atrakcji. Jednak, coś jest w Bałtyku. Osobiście mogę godzinami wsłuchiwać się w jego szum lub chodzić wzdłuż plaży. O kąpaniu nie wspominam, bo w tym roku, z tej atrakcji korzystaliśmy nieco oszczędniej.
Mógłbym wymienić wiele rzeczy, które mnie irytowały, ale wpis ten bardziej przypominałby wypociny naszych gwiazd telewizji, którym wszystko przeszkadza i nieco śmierdzi. Dla odmiany chciałbym wspomnieć o czymś pozytywnym. Dla naszej młodszej latorośli Justynki, czyli „YOU 2”, morze stanowiło dodatek do głównej atrakcji, czyli bud odpustowych, które stoją tam w każdym wolnym miejscu. Oczywiście oferta w każdej z nich, jest taka sama i można ją streścić w haśle: „Made in China”.
Każdy zna „ofertę” takich miejsc. Można tu kupić prawie wszystko, od obrazków ze św. Janem Pawłem II, poprzez gumowe kółka do pływania, aż po zabawki wykonane z materiałów tak samo szkodliwych, jak krótkotrwałych. Jednak jak odmówić dziecku, które dostało kasę od dziadków właśnie na ten cel… Zatem ustaliliśmy, że wchodzimy na zmiany do owych budek, by nasza najmłodsza mogła sprawdzić ofertę i ewentualnie zadecydować, co kupić. Wyglądało to tak, że najpierw wchodziła ona, a za nią albo mama, albo ja, albo starsza siostra Julia „YOU 1”.
I tak nam mijały dni. Plażowanie, ewakuacja z plaży, obiad, plażowanie, ewakuacja z plaży, chodzenie po budach, odwiedzenie lodziarni, spacer i podziwianie zachodu słońca i usypianie „YOU 1”. Według takiego grafika mijały nam dni i nic nie zapowiadało zmiany, aż do naszej wizyty w Ustroniu, gdzie napotkaliśmy stoisko, które odbiegało od innych.
Prowadziła je twórczyni owych bibelotów. Oferowała ona biżuterię dla pań, ale była ona tak urocza i nietypowa, że zachwyciła nas na pierwszy rzut oka. W dodatku prowadząca owe stoisko była tak otwarta i serdeczna, że przyciągała ludzi. Moja żona, choć zmęczona tłumem i „chińszczyzną”, rozpromieniła się na ten widok. Wśród całej ten tandety, to wydawało się czymś nierealnym, świeżym i zachwycającym.
Owa projektantka wpadła na pomysł, by w formie biżuterii przedstawić łakocie. Cóż wygląda bardziej apetycznie, niż kolczyki w kształcie słoików Nutelli lub czekoladek? Zachwycają mnie ludzie kreatywni. Dlatego postanowiłem tej pani i jej twórczości poświęcić osobny wpis.
Nie widziałem nigdy tak apetycznych świecidełek. Wybór był ogromny, a jeśli jesteście zainteresowani jej ofertą, to polecam stronę:
Nie wiedziałem, że zobaczę biżuterię, która pobudzi moje kubki smakowe. Niby proste, ale raz, że trzeba to wymyślić, a dwa wykonać. Sam pomysł, to za mało, tu trzeba talentu przez duże „T”.
Oczywiście moje panie zaopatrzyły się w apetyczną biżuterię, co świadczy o ich dobrym smaku…