Parcie na mikrofon
Na polityce się nie znam i może z jednym wyjątkiem nie ufam ludziom zajmującym się tą profesją. Oczywiście mam jakieś fundamentalne rozeznanie co i jak, bo w końcu ludzie ci decydują o kształcie kraju w którym żyję ja i moi bliscy. Gdy mam jakieś wątpliwości, pytam ludzi bardziej kumatych w tajnikach świata polityki, by wybrać (gdy nadejdzie pora) odpowiedzialnie. To, że nie jestem biegły w tej dziedzinie, nie oznacza jednak, że jestem totalnym ignorantem. Ogólne rozeznanie mam i staram się popierać ludzi lub ugrupowania, które są najbliższe moim wartościom. W Polsce jest to raczej trudne, bo żadna z obecnie zasiadających w Parlamencie frakcji, nie ma programu, który katolik mógłby z czystym sumieniem wspierać. Jednak nie o wyborach tym razem.
Od wielu lat dość skutecznie ciśnienie podnosi mi dziwna moda, bo inaczej tego nazwać nie mogę, na publiczne występy celebrytów, polityków i różnych innych postaci podczas liturgii w kościołach. Czy to jakieś dożynki, pielgrzymki, a nawet pogrzeby. Liturgia nie jest od tego! Nawet gdyby mój ulubiony polityk, piosenkarz czy kierowca rajdowy, miałby zabrać głos podczas Mszy Świętej, jestem na NIE! Politycy mają w zwyczaju traktować katolików jak mięso wyborcze, a niestety wielu proboszczów (którzy są odpowiedzialni za to, kto zabiera głos podczas liturgii), przymyka na to oko i uwielbia się fotografować w obecności tego czy innego polityka. Naturalnie katolicy mogą, a nawet powinni zajmować się kwestiami dobra wspólnego, a takim są losy naszego kraju. Nie ma też przeciwskazań do tego, by zajmowali się polityką czynnie jako członkowie różnych ugrupowań, czy nawet by zajmowali stanowiska publiczne. Powinni jednak wziąć pod uwagę, czy dana partia ma program zgodny z wartościami chrześcijańskimi. Jednak należy oddzielić Liturgię od politycznych wieców.
W ostatnich dniach można zauważyć jak media prześcigają sią w upublicznianiu nagrań jak to politycy przemawiali w bardziej lub mniej znanym kościele. To wszystko oczywiście w kontekście wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego na Jasnej Górze. W zależności od tego, kogo dane medium wspiera, pokazuje przeciwników swoich politycznych idoli, by ośmieszyć rywala. Najgorzej na tym wychodzi Kościół, w sensie wspólnoty wierzących. Można odnieść wrażenie, że zależnie od tego, kogo popiera proboszcz lub przeor, taki przekaz otrzymają wierzący. Ci ostatni jednak nie tego oczekują. Hierarchowie powinni przypominać o obowiązkach wierzących względem dbałości i dobro wspólne, ale nie powinni dopuszczać do kościelnych mikrofonów polityków i ich wielbicieli. Nie wolno mylić Mszy Świętej z wiecem politycznym. Niestety nie brakuje świeckich, którym to nie przeszkadza, ale to wina raczej sprowadzenia liturgii do uczty, a jak wiadomo przy stole wiele się mówi, nie koniecznie mądrze.
Uwielbiam książkę i film „Potop”. Jedna z ostatnich scen rozgrywa się w kościele, gdzie spotykają się główni bohaterowie powieści Sienkiewicza: Andrzej Kmicic i Aleksandra Billewiczówna. Ona wraz ze zgromadzonymi wiernymi przekonana jest o winie i zdradzie pana Andrzeja. Pod koniec Mszy świętej słychać jak wracają z wojny mężowie, synowie i ojcowie z okolicznych wiosek, pod wodzą Michała Wołodyjowskiego. Bliscy nie widzieli się nawet kilka lat, ale nikt nie przerywa Mszy Świętej. Dopiero po jej zakończeniu nadchodzi czas na powitania i wtedy Wołodyjowski i Zagłoba wręczają proboszczowi list od Króla, w którym ten wysławia zasługi Andrzeja Kmicica. Nawet wola króla ziemskiego musi poczekać, gdy sprawowana jest Najświętsza Ofiara. To ukazuje należyty porządek, a czego nie widać obecnie.
Na koniec pewna anegdota na styku Kościół i polityka. Pewien brytyjski pisarz, który zawrócił się na katolicyzm, kandydował do angielskiego parlamentu. Na jednym z wieców odpowiadał na liczne pytania zebranych. Pod koniec jeden z uczestników wiecu powiedział: „ale przecież jest pan katolikiem”. Były to czasy, gdy katolicy nie mogli pełnić odpowiedzialnych funkcji i byli dyskryminowani w życiu publicznym. Ów pisarz westchnął, sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął różaniec, który pokazał zebranym i powiedział: „Jestem katolikiem. Każdego dni odmawiam tę modlitwę i jeśli tylko dlatego, że jestem katolikiem nie chcecie mnie wybrać, dziękuję Bogu, że oszczędził mi wstydu, by was reprezentować”. Taką postawę w pełni popieram, a co ważne można to zrobić z dala od ambony. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się, który to pisarz tak pięknie się zachował, mogę poszukać w źródłach…