Kto za Polską ten PiSior
Dziś o 21:00 jestem za PiSem. Taki jest skutek logicznego wywodu niejakiego Wojciecha Krysztofiaka, wykładowcy Uniwersytetu Szczecińskiego. Cóż, nawet środowisko akademickie nie jest wolne od ludzi gadających od rzeczy. Według niezaleznej.pl to były działacz „Twojego Ruchu”, co wiele tłumaczy. Dzięki jego ostatniemu wpisowi zrobiło się o nim dość głośno. Postawił taką oto tezę:
„10 czerwca rozpoczynają się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Startuje w nich reprezentacja Polski. Jej zwycięstwa wzmocnią falę brunatnego nacjonalizmu zalewającą nasz kraj. Dlatego też z antypisowskiego punktu widzenia, polskim piłkarzom należy życzyć wszystkich przegranych meczów oraz kompromitacji sportowej”
Gdy czyta się takie wypociny, to ręce opadają. I nie chodzi o to, że z wszystkich dyscyplin sportowych najbardziej lubię piłkę nożną. Kibicuję zawsze biało-czerwonym, niezależnie od tego, jaką dyscyplinę uprawiają. Dlaczego? Bo to nasi! Czy ma to coś wspólnego z jakąś partią polityczną? Z tego co wiem, to nie. To raczej politycy próbują uzależnić od swojej woli (finansowanie) sportowców lub wykorzystać ich do swoich potrzeb, robiąc sobie z nimi zdjęcia i zapraszając ich do swych gabinetów, ale tylko zwycięzców. Nikt o zdrowych zmysłach nie twierdzi, że kibice piłkarscy i piłkarze to elektorat PiS, a przykładowo zwolennicy narciarstwa to twarde zaplecze PO.
Cokolwiek robię, wciąż ktoś mnie wciska w PiSowski garnitur. Jestem katolikiem, czyli PiSowiec. Jestem sceptyczny wobec Unii Europejskiej, czyli PiSowiec. Nie zgadzam się na legalizację związków homoseksualnych, czyli PiSowiec. Nie popieram lewactwa, czyli PiSowiec. Nie jestem zwolennikiem PO i ich rządów, czyli PiSowiec. Jestem przeciwnikiem przyjmowania tzw. „emigrantów”, czyli PiSowiec. W końcu jestem miłośnikiem piłki nożnej, czyli PiSowiec. Kurcze, chyba wstąpię do tej partii, bo wypełniam wszystkie kryteria, o które przeciwnicy Kaczyńskiego podejrzewają każdego członka tej formacji politycznej.
Szkoda, że tak wielu inteligentnych ludzi chcąc zaistnieć w przestrzeni medialnej, zamiast skupić się na swoim rozwoju osobistym, wybiera najkrótszą drogę przez wygadywanie bredni. Fakt, że to droga na skróty, ale czy warto ją wybierać za cenę narażenia się na śmieszność.
Cóż, jeśli dla kogoś umiłowanie barw narodowych, duma z przynależności narodowej i radość z sukcesów naszych sportowców, to objawy nacjonalizmu, to przyznaję się do bycia nacjonalistą i faszystą. Ależ ze mnie zdegenerowana jednostka… A co najgorsze, mam tego pełną świadomość, nie wykazując żadnych znamion skruchy i chęci zmiany.
Takim ludziom jak ów wykładowca i tropiciel PiSowskich nacjonalistów, mogę jedynie współczuć, a sam zamierzam cieszyć się sportowym widowiskiem.
PS. Uświadomiłem sobie, że jednak nie mogę wstąpić w szeregi PiSowców, gdyż należę do ukrytej (choć teraz się ujawniam) opcji niemieckiej, ponieważ od najmłodszych lat, lubię Bundesligę i kibicuję jednemu z niemieckich klubów. Oczywiście dziś kibicuję naszym (czyt. Polakom). Mój wymarzony finał? Polska – Niemcy i zwycięstwo biało-czerwonych.