Dzieci w sercu Matki
Mimo wielu głosów krytycznych, a nawet reakcji typowo nienawistnych, akcja taka jak „Różaniec do granic” (www.rozaniecdogranic.pl), bardzo przypadała mi do gustu. Swoistym fenomenem jest zaangażowanie wielu ludzi świeckich w dzieło ewangelizacji. Oczywiście nie da się zastąpić posługi kapłańskiej w tego typu inicjatywach, gdyż duszpasterz staje się łącznikiem między wiernymi świeckimi, a hierarchią, a co najważniejsze, otacza ludzi sobie powierzonych opieką sakramentalną, ze szczególnym uwzględnieniem sakramentów pojednania i Eucharystii.
Choć statystki wskazują na ubywającą liczbę wiernych w kościołach, to należy pamiętać, że chrześcijaństwo nigdy nie było nastawiane na rankingi popularności. Jeśli ludzie zwalczający Chrystusa jak środowiska liberalne i lewicowe, chwalą katolików, to tylko wtedy, gdy mają nas podporządkowanych sobie i wtedy gdy żyjmy w sprzeczności do wyznawanych zasad. Jeśli nas krytykują i zwalczają, to znaczy, że robimy to, co do nas należy, że wypełnia się na nas obietnica Chrystusa:
„Wtedy wydadzą was na udrękę i będą was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów, z powodu mego imienia. Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić. Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.” (Łk 24, 9-13)
Chciałem tu jednak zwrócić uwagę na inną sprawę. Ucieszyłbym się gdyby zorganizowano podobną akcję modlitewną, którą zainicjowaliby rodzice w intencji nawrócenia swoich dzieci. Mówię to z perspektywy syna, ojca i katechety i uważam, że jest wielka potrzeba takiej modlitwy. Znam wielu młodych ludzi, którzy są blisko Boga, ale zdecydowana większość, nie wie czy i w co wierzyć. Są pozostawieni sami sobie przez rodziców zabieganych o dostatni byt. Można powiedzieć, że chcą swym pociechom uchylić nieba, ale zaniedbują wskazania im drogi do NIEBA. W społeczeństwie, gdzie większość deklaruje swe przywiązanie do katolicyzmu, aż trudno uwierzyć, że tak wielu rodziców, pragnie stworzyć swym dzieciom raj na ziemi. Nie chcę tu powiedzieć, że należy sobie odpuścić kwestie doczesności. Należy troszczyć się o jedno i nie zaniedbywać drugiego. Ostatecznie, bez Bożej pomocy niewiele możemy zdziałać.
Najtrudniejsze pytanie z religii, zadała mi siedmioletnia córka. Zapytała, czy to prawda, że dobrzy ludzie po śmierci idą do nieba, a źli do piekła? Gdy potwierdziłem, wypaliła mi z grubej rury:
„Tato, to wyobraź sobie, że ty byłeś dobry i trafiłeś do nieba, a ja zła i trafiłam do piekła, to jak ty mógłbyś byś szczęśliwy w niebie beze mnie?”
No właśnie, rodzice jak możemy być szczęśliwi, gdy wiemy, że nie zrobiliśmy nic lub tak niewiele, by wskazać swym dzieciom drogę do Tego, który sam jest szczęściem i miłością (por. 1J 4, 8)?
A na zakończenie piękny kawałek, który zapodał na jednym z portali br.@PilchTomek