Czy ktoś jeszcze pamięta w Kościele o takich modlitwach?

27 listopada 2020

„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?. Takie pytanie zadał Chrystus na kartach Ewangelii wg św. Łukasza (por. Łk 18, 8). Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu, wydawało się, że pytanie to, nie dotyczy naszego pokolenie, to w obliczu plagi nowego wirusa, wszystko nabiera innego znaczenie.

W Europie zamykane są kościoły i wprowadza się zakaz odprawiania Mszy Świętej i nabożeństw. Podobne głosy pojawiają się i w naszym kraju, choć  na razie padają z ust tych, którzy od zawsze marzą o zamknięciu kościołów i eliminowaniu katolików z przestrzeni publicznej. Oczywiście wszystko podszyte jest pięknymi (w ich przypadku) frazesami o trosce o ludzi starszych. Jednak ich troska jest równie prawdziwa, co współczucie wobec chorych w Holandii (eutanazja) czy ochrony życia ludzkiego (zabijanie nienarodzonych). Zatem między bajki można wsadzić ich obłudne deklaracje. Wielbiciele lewicowo liberalnego myślenia, mają na rękach krew ponad 50 milionów dzieci zabitych na świecie w wyniku aborcji. Zapewne są to zaniżone dane, bo trudno spodziewać się, by wiele krajów wprowadzających lewicowe ideały „troski”, ujawniało wiarygodne dane, co do tego zbrodniczego procederu. Wierzyć takim ludziom, to jak ufać kobrze, która wystawia zęby jadowe.

Smutne jest jednak to, że liczni katolicy świeccy i hierarchowie, wpisują się w ten nurt. Oto na rzekomo katolickim portalu DEON, pojawił się wpis lub jak kto woli apel do zwierzchników Kościoła w Polsce, by zamknąć świątynie i ograniczyć posługę duszpasterską jedynie do formy wirtualnej. Taki pogląd nie dziwiłby w ustach ludzi spod znaków swastyki, sierpa i młota czy obecnie pioruna (co ideowo ma to samo źródło), ale w katolickim medium… Świat się kończy. Z wrogością, kłamstwami i atakami ze strony wrogów zewnętrznych można sobie poradzić i jakoś z tym żyć, ale podobne reakcje wśród samych katolików – nie do pomyślenia. Jest na to odpowiednie określenie: ZGORSZENIE. Nie jest to nic nowego i przepowiadał to również Chrystus:

„Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą” (Łk 17, 1)

Chciałoby się zapytać: Jezuici, gdzie jesteście? Co powiedziałby bł. Jan Beyzym na pomysły zamykania Kościołów w czasie pandemii widząc… Ale kogo dziś obchodzą opinie tego czy owego błogosławionego, skoro tak wielu odrzuca Chrystusa, któremu przecież służyły owe tłumy świętych. Przecież to właśnie Kościół przez wieki niósł pomoc osobom zarażony podczas wielu epidemii, ale nigdy nie zamykał przed wiernymi drzwi świątyń i nie odbierał możliwości przyjmowania Ciała Pana naszego Jezusa Chrystusa lub odmawiał pójścia kapłanom do chorych i umierających.

Nie chcę tu nikogo atakować. Pytam tylko, co myśmy zrobili z naszą wiarą? Z trwogą oglądaliśmy wiosną obrazki z Włoch. Opustoszałe ulice, przepełnione szpitale i transporty z trumnami. Mnie w tym wszystkim najbardziej przerażał inny głos, który nieśmiało przebijał się do przestrzeni medialnej. Wielu umierającym odmówiono ostatniej posługi kapłańskiej, a hierarchowie na to się zgodzili. I tego nie da się usprawiedliwić. Dziś sami borykamy się z podobnymi problemami i smucą mnie kłótnie w rodzinach, wśród znajomych, duchownych, a nawet samych lekarzy, z których jedni kpią z rzekomego zagrożenia, a inni widzą je wszędzie. Przeciętny człowiek, za którego się uważam, łatwo się w tym zgiełku może pogubić. Dlatego tak łatwo dochodzą do głosu wszelkie ekstremy, z których jedni domagają się zamykania kościołów, bo przecież katolicy zarażają, a drudzy chcą zniesienia wszelkich ograniczeń. Dziwne, że w dobie internetu, brakuje rzetelnej informacji ze strony medyków na temat potencjalnego zagrożenia. Na tym samym portalu społecznościowym dwóch specjalistów wygłasza wykluczające się opinie, ale tylko w obrębie swojego profilu, nie wchodząc w polemikę z kolegą po fachu. Kogo słuchać? Tak to zostawiam.

Może zatem mniej kłótni, plucia wzajemnego i jadu. Jeśli wierzysz pomódl się ze mną słowami zaczerpniętym ze starego modlitewnika na czas zaraźliwej choroby:

„Smutek i trwoga przerażają nas zewsząd, o Boże! gdy tak nagle, a tak wielu przyjaciół i braci zabierasz z pośród nas przez zaraźliwą chorobę. Wszyscy wprawdzie umrzemy, bośmy grzeszni, przeto wyrokowi śmierci na grzeszników wydanemu uledz musimy. Lecz, gdy tak wielu, o Boże, razem zabierasz ludzi, gdy umarły tuż za umarłym wynoszony bywa, i wszyscy prawie jakby w cieniu śmierci chodzimy; gdy codziennie na płaczących braci patrzymy i trwogą przerażeni, sami tylko wyglądamy zarazy, która i nas ma porwać z tej ziemi: ach, Boże! jakże to okropne życie śród takiej trwogi! ach zmiłuj się, o Ojcze Niebieski, nad nami. Jeżeliśmy zgrzeszyli: patrz, oto się upokarzamy przed Tobą! otośmy gotowi czynić pokutę, a przez poprawę życia pragniemy zasłużyć na Twoją łaskę i przebaczenie. Użycz nam tylko Twojej pomocy i czasu do prawdziwej pokuty i poprawy życia, a wtedy ta chłosta i doświadczenie stanie się dla nas przestrogą, że się tem szczerzej do śmierci sposobić będziemy. Zlitujże się, o Boże! i odwróć od nas ten ciężki bicz Twej kary. Jeżeli to być może, weź ten kielich od nas, o Boże i Ojcze! jeżeli zaś podług Twoich najmędrszych i najświętszych zamiarów postanowiłeś, aby ten smutny cios dłużej trwał jeszcze: udzielże nam przynajmniej cierpliwości, dodaj odwagi! Ulżyj, pokrzep schorzałe siostry i braci, pociesz umierających; umocnij zdrowych, aby sobie nie przykrzyli w pielęgnowaniu i usłudze chorym, a przyspiesz godzinę wybawienia ot tego złego, abyśmy Ci dzięki składać, wielbić Cię znowu i w radości serc naszych służyć Ci mogli. Amen”