Coś o filmie… „Władca Pierścieni: Pierścienie władzy”

09 września 2022

Dużo obecnie mówi się i będzie mówić o serialu na podstawie literatury Tolkiena, który jest dostępny na jednej z platform cyfrowych. Nie ukrywam, że z powodu owej produkcji, szarpnąłem się na abonament i zobaczyłem dwa dostępne odcinki. Jestem miłośnikiem literatury Tolkiena. Oczywiście nie takim, co to ma długie blond włosy, chodzi w długim zielonym płaszczu i pisze runami, jak moja była uczennica, gdy jeszcze pracowałem w szkole. Nie utożsamiam się również z żadną z postaci z książek tego wybitnego autora. Jasne, że chciałbym mieć wygląd Aragorna, ale bliżej mi do typowego krasnoluda, jak Gimli, tak pod względem urody jak i charakteru. Zatem nie będę oceniał nowego dzieła Amerykanów pod kątem wierności twórczości pisarza. Ortodoksja była i staje się dla mnie coraz ważniejsza w kwestiach wiary i moralności. Naturalnie są takie przegięcia, które nawet mnie rażą i tu nie uznaję kompromisów.

Mimo kilku wątpliwości po zobaczeniu zwiastunów, uczciwie przyznaję, że oglądało mi się to dobrze. Jasne, że daleko temu dziełu do prawdziwej twórczości Tolkiena. Jednak pewne rzeczy przypadły mi do gustu. Najpierw krasnoludy. W moim odczuciu wyglądają o niebo lepiej niż dziełach Petera Jacksona. Tam, były bardzo przekoloryzowane, wręcz karykaturalne jak na mój gust. Tu są zwyczajne, choć klasycznie brodate. Nawiasem moja młodsza córka, zachwyciła się najbardziej i zwróciła naszą uwagę na ich zbroje osłaniające brody. Szczegół, ale jakże uroczy i odpowiadający przywiązaniu męskich członków tego śródziemskiego plemienia do tej strony wyglądu.

Urzekły mnie również plenery i animacje. Królestwa krasnoludów czy elfów są przepiękne. No może z wyjątkiem Hobbitów… Tu mam pewne zastrzeżenia. Jenak na razie o pozytywach.

Pozytywnie odebrałem postacie smoków czy orków. Te pierwsze to prawdziwa potęga i groza, a ci drudzy obrzydliwi i groźni w jednym. Czyli tak jak powinno być… Liczę po cichu, że te wątki będą bardziej rozbudowane w kolejnych odcinkach.

Kostiumy tak elfów, krasnoludów czy orków, jak dla mnie bomba. Fakt, że widziałem jakieś zdjęcia w sieci ukazujące jakieś niedoróbki, ale na pierwszy rzut oka nie mam zastrzeżeń. Nie będę przecież liczył oczek w kolczugach w poszczególnych zbrojach czy liści w wieńcu na głowie jakiegoś elfa. Całościowo patrząc przypadło mi to gustu. Oczywiście pomijam kreacje hobbitów, to jakaś porażka.

I tu kilka słów o minusach…

Na pierwszym miejscu hobbici. Bliżej mi do wizji Petera J. niż to tej wersji. To bardziej jakieś naćpane dzieci kwiaty niż przedstawiciele tego zacnego plemienia, które później zmieniło losy Śródziemia. Stroje, plenery to bardziej jakaś nisko budżetowa produkcja, niż część najdroższego serialu w historii kina.

Rzeczą, która bardzo negatywnie wpływa na moje podejście do tej produkcji, to poprawność polityczna. Czyli na siłę rozbudowane wątki kobiece i wstawianie do obsady aktorów czarnoskórych. To plaga współczesnej kinomatografii, bez której trudno producentom pozyskać fundusze na jakikolwiek film realizowany na zachodzie, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Innym przykładem jest film na postawie książki Toma Clancy „Bez skrupułów”. W głównej roli obsadzono oczywiście ciemnoskórego aktora, co ni cholewcia nie pasuje do książki. Na szczęście film funkcjonuje pod innym tytułem i jak dla mnie jest kandydatem do Złotych Malin…

Do minusów zaliczam też muzykę, a właściwie jej brak. Taka produkcja i za takie pieniądze, powinna mieć bardzo charakterystyczny motyw, który człowiek nuci sobie pod nosem w wolnej chwili lub ustawia jako dzwonek w telefonie. Generalnie zaskoczyło mnie, że po zobaczeniu dwóch odcinków, nie pamiętam muzyki. Nie było też żadnego momentu, bym w trakcie oglądania zwrócił uwagę na odpowiednią oprawę muzyczną. Uwielbiam muzykę filmową i to uważam, za wielkie niedopatrzenie.

Ostatnią rzeczą, na którą chciałem zwrócić uwagę, to słaba gra aktorska niektórych postaci. Oczywiście nie znam się na pracy aktorów i trudno mi tu oceniać ich wysiłek. Wiadomo, że wielka rolę odgrywa wyobrażenie reżysera czy scenarzysty, a wielu aktorów dopasowuje się do ich wizji. Może to i dobrzy aktorzy, ale żadna z tych postaci mnie nie porwała i nie sprawiła, bym ją szczególnie zapamiętał.

Podsumowując. Zobaczę chętnie dalsze odcinki, choćby z tego względu, że w telewizji i tak nic nie ma. Po drugie uwielbiam klimaty tolkienowskie i każda próba oddania filmowo jego dzieł jest dla mnie oczekiwanym wydarzeniem.