Co z tym niedzielnym wypoczynkiem…
Jak bumerang wraca temat zakazu handlu w niedzielę. W takim kraju jak Polska sprawa powinna być już dawno rozwiązana i to nawet bez specjalnych ustaw i kłótni sejmowych. W całej tej publicznej debacie, szkoda mi tylko, że wielu publicystów, których szanuję, jak Rafał Ziemkiewicz czy Łukasz Warzecha, są po przeciwnej stronie. Naturalnie nikomu nie odmawiam prawa do wyrażania własnych opinii. Mimo, że jestem wielbicielem ich publikacji i wypowiedzi, nie należę do tej grupy fanów, którzy w sposób bezkrytyczny połykają wszystko, co im się podaje. Staram się oczywiście zrozumieć ich argumentację, choć w ostatecznych rozrachunku nasze drogi w tej kwestii się rozmijają.
Niestety do tego wpisu skłoniło mnie mało eleganckie zachowanie Rafał Ziemkiewicza wobec pewnego duchownego na jednym z portali społecznościowych, który próbował uzasadnić zasadność wolnej niedzieli w świetle nauczania Kościoła Katolickiego. Niestety mój ulubiony publicysta zamiast przedstawić kontrargumenty pozwolił sobie na drwiny, co jak dla mnie oznacza bark argumentów. Na końcu ich wymiany zdań, panowie wymienili uprzejmości, co jednak zakończyło dyskusję, a zawodnicy pozostali w swych narożnikach.
Powtarzam to, co napisałem wcześniej, że u nas sprawa sama powinna się rozwiązać i to bez ingerencji Państwa. Gdyby tylko katolicy na poważnie wzięli sobie do serca nauczanie Kościoła w odniesieniu do III przykazania Bożego i przestali chodzić do sklepów w niedziele, ich właściciel pozamykaliby je natychmiast. Oni potrafią doskonale kalkulować i nie będą płacić swym pracownikom tylko za to, że ci przyjdą na kilka godzin do pracy. To czy katolicy będą posłuszni nakazom Boga, czy nie, nie leży w gestii Państwa, ale zależy od każdego wyznawcy Jezusa Chrystusa. Biorąc pod uwagę dość liberalne podejście do kwestii wiary wśród samych katolików i dużej części duchowieństwa, tu należy szukać metod duszpasterskich, by przekonać katolików, do bycia katolikami.
Jako katecheta z dwudziestoletnim stażem, mogę śmiało stwierdzić, że największy brak wartości chrześcijański obecny jest w rodzinach. Najczęściej kwestie wiary mają jakieś znaczenie między chrztem, a Komunią Świętą, następnie w minimalnym stopniu objawiają się w okresie bierzmowania, małżeństwa, a potem długo, długo nic, by w końcu na żądanie rodziny, która domaga się by nasze ciało złożyć w ziemi według obrzędu katolickiego. Oprócz braku sprzyjającej atmosfery wokół wiary w domach, wielkie spustoszenie sieje duszpasterstwo lansujące wiarę bez krzyża, trudu i heroizmu z niebem dla wszystkich, niezależnie od skali rozbieżności między tym, co się głosi, a tym jak się żyje. Skoro wszyscy powołani jesteśmy do świętości, to proszę mi wskazać świętego, który był liberalny w kwestiach wiary i moralności? Kościół ogłaszając kogoś świętym, czyni to m.in. po uznaniu heroiczności cnót kandydata na ołtarze. Ów heroizm według dzisiejszych norm, wielu mogłoby uznać za fundamentalizm, czyż nie…
Nie wiem, czy panowie Rafał Ziemkiewicz czy Łukasz Warzecha są katolikami. Jeśli nie, to naturalnie mają prawo do swoich opinii, lecz jeśli są katolikami, to powinni zweryfikować swoje myślenie w oparciu o nauczanie Kościoła i z pokorą przyjąć braterskie upomnienie. Chrześcijanie chcą żyć wiarą i nie traktują przykazań jako zestaw nakazów i zakazów, tylko jako radę Kogoś, kto daje nam to wszystko, bo pragnie naszego szczęścia. Jesteśmy powołani do wolności, ale…
„nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (Ga 5, 13b-15)
Odsyłam do tekstu KKK w punktach 2168-2188, a w szczególności do ostatnich czterech.