Bohaterka tygodnia: św. Gemma Galgani

11 kwietnia 2025

12 marca 1878 roku we włoskiej miejscowości Lucce na świat przychodzi Gemma. Była piątym z ośmiorga dzieci Henryka Galgani i Aurelli Landi. Edukację podjęła w szkole sióstr Oblatek Ducha Świętego. Przed przyjęciem swojej pierwszej Komunii, napisała w swoim dzienniczku:

„Postaram się, aby każdą spowiedź odprawiać i Komunię świętą przyjmować tak, jakby to był ostatni dzień w moim życiu. Będę często nawiedzać Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, zwłaszcza gdy będę strapiona”

My też tak robiliśmy, prawda? Niesamowita dojrzałość tego dziecka. Jak wielką musiała mieć wiarę, by napisać takie słowa… Dla współczesnych to jest wręcz niepojęte, że dziecko w tym wieku może mieć taką wrażliwość, tym bardziej że dziś stawia się na wszystko, tylko nie rozwój duchowy dziecka, że nie wspomnę o idiotycznych pomysłach wojujących z katolikami lewaków, domagających się wprowadzenia zakazu spowiadania dzieci.

Gemma nie miała łatwego życia. Gdy ma 8 lat umiera jej mama. Później opiekuje się ciężko chorym bratem. Wkrótce pojawiła się u niej choroba nóg i musiała się poddać bolesnej operacji. To jednak nie koniec. Umiera jej ojciec, przepada cały majątek, a u Gemmy pojawia się gruźlica i zapalenie nerek. Musiała opuścić swój dom i dzięki spowiednikowi znalazła kwaterę u pewnej pobożnej kobiety. Niestety jej zdrowie nadal się pogarsza, co spowodowało konieczność poddania się kolejnej bolesnej operacji. Gemma jednak wszystkie te trudne doświadczenia przyjmuje z niezachwianą wiarą.

8 czerwca 1899 roku stał się dla niej przełomowy. Otrzymuje łaskę stygmatów. Oto jej relacja z tego wydarzenia:

„Był wieczór, ogarnął mnie ogromny żal za grzechy, jakiego dotąd nie odczuwałam. Uświadomiłam sobie równocześnie wszystkie cierpienia, jakie Pan Jezus poniósł dla mego zbawienia. I oto znalazłam się w obecności mej Matki. Po Jej prawej ręce stał Anioł Stróż. Kochająca Matka nakazała mi wzbudzić żal serdeczny za grzechy, a gdy to uczyniłam, zwróciła się do mnie ze słowami: «Córko, w imię Jezusa masz odpuszczone grzechy. Jezus, mój Syn, bardzo cię ukochał i pragnie dać ci dowód swojej szczególnej łaski. Czy zechcesz okazać się jej godną? Ja ci będę Matką. Czy chcesz mi się okazać prawdziwą córką?» Po czym rozchyliła swój płaszcz i okryła mnie nim. W tej chwili ukazał mi się Pan Jezus. Jego wszystkie rany były otwarte, lecz zamiast krwi wydobywały się z nich płomienie. Natychmiast te płomienie dotknęły moich dłoni, stóp i serca. Miałam wrażenie, że z bólu umieram, i gdyby mnie nie podtrzymała Matka Boża, byłabym upadła na ziemię. Gdy przyszłam do siebie, stwierdziłam, że klęczałam na podłodze. W rękach, w stopach i w sercu wciąż odczuwałam przejmujący ból. Kiedy się podniosłam, zauważyłam, że miejsca, w których odczuwałam ból, silnie krwawią. Okryłam je, jak mogłam, i przy pomocy Anioła Stróża dowlokłam się do łóżka (…). Boleści ustały dopiero w piątek o godzinie trzeciej po południu”

Od tej pory owe rany pojawiały się w każdy wieczór czwartkowy i utrzymywały się do godziny 15 w piątek. Kilka lat później pojawiły się również rany korony cierniowej i biczowania. Jak wiać jej życie było przepojone wielkim cierpieniem. W 1902 roku zachorowała śmiertelnie. Jej spowiednik udzielił jej sakramentu namaszczenia chorych. W Wielką Środę 1903 roku przyjęła wiatyk, a zmarła w Wielką Sobotę koło południa. Miała zaledwie 25 lat.

Do grona błogosławionych zaliczył ją papież Pius XI w 1933 roku, a kanonizacji dokonał Pius XII w 1940.

Jej wspomnienie liturgiczne przypada 11 kwietnia.

Święta Gemmo, módl się za nami!