Bohater tygodnia: św. Serafin z Montegranaro
Kolejny z grona świętych zakonu kapucynów. Przypadek? Nie sądzę! Kiedyś (chyba Jan Paweł II) powiedział o braciach kapucynach coś takiego: „Mówią o was, że jesteście ubodzy. To nie prawda, jesteście bogaci. Bogaci w świętych”. I coś jest na rzeczy, a mi w to graj.
W 1540 roku, w miasteczku Montegranaro koło Ankony we Włoszech na świat przyszedł Feliks Rapagnan. Był drugim z czworga dzieci państwa Jeremiasza Rapagnano i Teodory Giovannuzzi. Zaliczali się raczej do ludzi ubogi pod względem majętności, ale bogatych w wartości moralne i religijne. Feliks był dość wycofany i „ciapowaty”. No, na pewno nie należał do ludzi przebojowych. Rodzice wysłali go do pracy, by pomagał pewnemu gospodarzowi paść owce. To było idealne zajęcie dla niego, bo od najmłodszych lat wykazywał zamiłowanie do życia modlitewnego i cichego. Ta praca dawała mu sporo ku temu okazji. Po śmierci rodziców opiekę nad nim przejął jego starszy brat, który cechował się nadmiernym ego, które podsycał wyżywaniem się nad młodszym Feliksem. Cóż, jak to mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. I może w tym wydarzeniu wielu upatruje motywację, o wstąpieniu do zakonu mimo młodego wieku.
Mając 16 lat wstępuje do kapucynów w Jesi, przyjmując imię Serafin. Ponoć przy tej okazji miał powiedzieć: „Nie mam nic prócz krucyfiksu i różańca, ale z nimi mam nadzieję pomóc braciom i zostać świętym”. Na pewno zapału nie można mu było odmówić. Gorzej sprawa wyglądała pod względem komunikacji z braćmi i wypełnianiem poleceń przełożonych. Karano go często, bo nie ogarniał wszystkich obowiązków. Jednak nigdy się nie skarżył. Modlił się długo i żarliwie nawet nocami przesiadując przed tabernakulum. Podczas jednego z nocnych czuwań usłyszał czyjś głos, mówiący: „By służyć Panu, musisz umrzeć dla siebie i zaakceptować wszelkie trudności”.
Od tej chwili stał się wzorem dla braci. Swoje obowiązki kwestarza, furtiana czy ogrodnika wypełniał z wielkim zaangażowaniem, stając się przykładem dla innych. Bóg mocno w niego zainwestował, obdarzając go wieloma nadzwyczajnymi łaskami. Choć był niepiśmienny, zyskał sławę jako wielki autorytet w kwestiach wiary. Przychodzili do nie nawet wybitni teolodzy, kardynałowie, biskupi, a nawet książęta, by tłumaczył im zawiłe aspekty wiary. Całe to zamieszanie wokół jego osoby, było dla niego krępujące, ale starał się posługiwać każdemu, kto potrzebował pomocy duchowej lub materialnej.
Przełożeni dość często przenosili go z placówki na placówkę, co nie przeszkadzało Serafinowi wykonywać wszelkich obowiązków z wielką sumiennością. Cechowało go wielkie poczucie humoru, prostota i umiłowanie wszelkiego stworzenia. Co by nie powiedzieć, doskonale pasował do wiernych następców św. Franciszka.
Umarł 12 października 1604 roku w Ascoli Piceno. Do grona błogosławionych zaliczył go papież Benedykt XIII w 1729 roku. Natomiast kanonizacji dokonał Klemens XIII w 1767, pisząc w bulli kanonizacyjnej, że Serafin „wiedział, jak czytać i rozumieć wielką księgę życia, jaką jest nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus. Dlatego też zasługuje, by być wymienianym jako Jego uczeń”
Wspomnienie liturgiczne Serafina przypada 12 października.
Św. Serafinie, módl się za nami!