Bohater tygodnia: św. Karol Boromeusz
Na początek wyjaśnienie krótkiej przerwy. Na blogu potrzebne były drobne zmiany. Drobne dla mojego przyjaciela, który administruje moje strony, a dla mnie zbyt skomplikowane, gdyż moja wiedza na temat zarządzania stronami internetowymi, jest na poziomie dalece niewystarczającym. Na szczęście udało mu się wprowadzić wymagane zmiany i możemy działać dalej. Z tego miejsca pragnę wyrazić wdzięczność Administratorowi, za cierpliwe znoszenie moich telefonów i próśb, by załatwił, to czy tamto. Adaś, jesteś niesamowity!!!
Nadchodzący tydzień daje nam kilka ciekawych możliwości z listy wspomnień świętych, z której wybrałem Karola Boromeusza, choćby z faktu, że przyjaźnił się z kilkoma innymi późniejszymi świętymi, których zaliczam do moich ulubieńców. A wiadomo, że przyjaciel mojego przyjaciela, jest moim przyjacielem.
Karol urodził się 3 października 1538 roku w dość zamożnej rodzinie spokrewnionej z wpływowym rodem Medici. W kształtowaniu jego charakteru bardzo pomógł jego ojciec, który oznaczał się wręcz podręcznikowymi cechami dobrego ojca. Był bardzo wierzący i miłosierny względem potrzebujących. Od młodości Karola nastawiano się, że poświęci swoje życie na służbę Bogu. Zapewniono mu odpowiednie warunki na edukację. Najpierw uczył się w domu, by później rozpocząć studia w Pawii, które ukończył w 1559 roku podwójnym doktoratem z prawa Kościelnego i cywilnego. Gdy Karol kończył studia, jego wujek został papieżem, przybierając imię Piusa IV. Wyobrażacie sobie jak wśród znajomych mówicie, że idę na kawę do wujka papieża… Nie, a Karol zapewne wiedział, jak to jest.
Jego wujek szybko ściągnął Karola do Rzymu i postawił na odpowiednim stanowisku, a mając zaledwie 23 lata, został kardynałem i arcybiskupem Mediolanu, chociaż święcenia przyjął dopiero dwa lata później w roku 1563. Cóż, jak widać były to zupełnie inne czasy i inne zwyczaje. Papież udzielał mu coraz więcej funkcji jak protektor (obrońca) katolików w Portugalii, Holandii i Belgii. Pełnił również funkcję opiekuna licznych zakonów. Oczywiście szły za tym odpowiednie wpływy finansowe. Cóż, takie to były czasy, a my się dziwimy, że i dziś ludzie wspinają się po szczeblach kariery dzięki wpływowym krewnym i znajomym. Papież wujek był znany z dbania o swoją rodzinę. Tak się jednak składa, że Karol wypełniał swe obowiązki bardzo odpowiedzialnie, a finanse (choć wielkie), przeznaczał na cele dobroczynne, sam żyjąc bardzo ubogo, niczym prawdziwy mnich.
Karol wykorzystywał swoje wpływy na uporządkowanie wielu patologii ówczesnej Kurii rzymskiej, co oczywiście wiązało się z tym, że miał licznych przeciwników, którzy dali o sobie znać po wyborze nowego papieża Piusa V. W konsekwencji nasz bohater opuszcza Rzym i udaje się do Mediolanu, gdzie z wielką gorliwością dba o powierzoną sobie owczarnię. Utrata uprzywilejowanej pozycji, nie podłamała Karola. Teraz mógł pokazać, z jakiej gliny jest ulepiony. Otwiera jedno z pierwszych w historii wyższych seminariów, a w mniejszych miasteczkach niższe seminaria, których celem było kształtowanie nowych kadr duchowieństwa na potrzeby archidiecezji. Dbał również o zakony i formację osób świeckich. Zakładał ośrodki pomagające potrzebującym, domy dla zdemoralizowanej młodzieży, a także sierocińce. Gdy wybuchła epidemia, nakazał otwarcie spichlerzy, dzięki czemu rozdawano dziennie między 60-70 tysięcy posiłków. Chorym oddał praktycznie wszystko, nawet swoje łóżko. Nie może zatem dziwić fakt, że na kolejnym konklawe był poważnie brany pod uwagę jako przyszły papież. Jednak jego talenty ujawniły się szczególnie podczas Soboru Trydenckiego (1545-1563). Początkowo obrady były bardzo chaotyczne i rozwlekłe. Dopiero pod wpływem Karola, prace soborowe ruszyły do przodu. O randze tego soboru mogliśmy się przekonać na przestrzeni wieków.
Karol zmarł w Mediolanie 3 listopada 1584 roku i jest pochowany w tamtejszej katedrze.
Wspomnienie liturgiczne Karola przypada 04 listopada.
Św. Karolu, módl się za nami, a szczególnie za tymi, którym powierzono służbę społeczności, by nie ulegli deprawacji!