Bohater tygodnia: św. Albert Chmielowski

17 czerwca 2025

Obraz „Ecce Homo”

Chyba każdy zna z widzenia obraz „Ecce Homo”, ale niewielu zna malarza, który go namalował. Dziś przypada jego wspomnienie w Kościele. Osobiście mam do niego bardzo pozytywny stosunek, bo wielokrotnie zdarzyło mi się spotykać ludzi z nim związanych i przebywać w miejscach, w których żył i pracował ten niesamowity człowiek.

Adam Chmielowski przyszedł na świat 20 sierpnia 1845 r. w Igołomii koło Krakowa. Matka poświęciła swoje syna Bogu, gdy ten miał sześć lat podczas pielgrzymki do sanktuarium w Mogile. Dwa lata później umiera ojciec Adama, a sześć lat później odchodzi do wieczności jego mama.

Uczył się w szkole kadetów w Petersburgu, by następnie kontynuować naukę w gimnazjum w Warszawie. W latach 1861-1863 studiował w Instytucie Rolniczo-Leśnym w Puławach. To właśnie tam zastaje go wybuch powstania styczniowego. Wraz z kolegami, osiemnastoletni Adam, przystępuje do armii powstańczej. Niestety 30 września 1863 r. zostaje ciężko ranny w bitwie pod Mełchowem i trafia do niewoli rosyjskiej. Tam w spartańskich warunkach przechodzi bez znieczulenia operację amputacji nogi.

Po tych tragicznych wydarzeniach przebywa w więzieniu w Ołomuńcu. Dzięki interwencji rodziny opuszcza więzienie i zostaje wysłany do Paryża, by uniknąć prześladowań ze strony władz rosyjskich. W Paryżu można odkryć w sobie talenty do kuchni lub sztuki. Okazuje się, że Adam ma talent do tego drugiego. Rozpoczyna studia malarskie, a następnie w Gandawie (Belgia) próbuje swych sił na studiach inżynierskich. Jednak smykałka artystyczna zapuściła w nim swoje korzenie na tyle mocno, że wyjeżdża do Monachium, gdzie kończy Akademię  Sztuk Pięknych. W 1874 r. dzięki ogłoszonej amnestii wraca do ojczyzny.

Jak w tym czasie wyglądała jego wiara? Stale wzrastała, co wyraźnie podkreślał w swej sztuce. W swej religijności był dojrzały, bezkompromisowy i stały. To robiło wielkie wrażenie na otoczeniu. Wiele osób pociągała jego autentyczna katolicka postawa. To właśnie wtedy powstaje wspomniany na początku dzisiejszego wpisu obraz, który przechowywany jest obecnie w ołtarzu sanktuarium Brata Alberta w Krakowie. Wiele zapowiadało, że Adam stanie się znanym malarzem, gdyż jego kariera rozwijała się nader pomyślnie. Bóg jednak lubi mieć ostatnie zdanie…

Początkiem owej zmiany były rekolekcje, które odbył w klasztorze jezuitów. Pod ich wpływem w 1880 roku rzuca dotychczasowe życie i szerokie znajomości i w wieku 35 lat rozpoczyna nowicjat u jezuitów w Starej Wsi. Nie miał planów zostać kapłanem, a jedynie zwykłym bratem zakonnym. Niestety zdiagnozowano u niego depresję, co zmusiło go do opuszczenia klasztoru. Do 1882 roku przebywa na leczeniu psychiatrycznym w Kulparkowie koło Lwowa. Wraca do rodziny na Podolu, gdzie szybko powraca do równowagi psychicznej i odkrywa w tym czasie osobę św. Franciszka z Asyżu. Jego artystyczna dusza od razu uległa urokowi Biedaczyny z Asyżu. Adam zostaje tercjarzem III zakonu św. Franciszka. Niestety w wyniku decyzji władz carskich, musi opuścić urokliwe Podole i wraca w 1884 r. do Krakowa, gdzie zatrzymuje się w gościnnych progach braci Kapucynów.

Adam dostrzega skalę ubóstwa ówczesnego społeczeństwa. Czasy zaborów, to systematyczne niszczenie polskości i potencjału w nas drzemiącego. Postanawia czynnie wspierać bezdomnych i chorych pozbawionych pomocy władz. Sprzedaje swoje obrazy i pieniądze przeznacza na pomoc potrzebujących, a jego pracownia staje się noclegownią. Rezygnuje z malarskiej kariery i obejmuje zarządzanie jednej z tzw. ogrzewalni dla bezdomnych. Ostatecznie przenosi się tam na stałe i poświęca całkowicie służbie bliźnim.

W dniu 25 sierpnia 1887 r. nasz bohater ubiera szary habit tercjarski III Zakonu i przyjmuje imię Albert. Rok później składa śluby w obecności kard. Albina Dunajewskiego. Wtedy to początek bierze Zgromadzenie Braci III Zakonu św. Franciszka Posługujących Ubogim, którzy potocznie zwani są „albertynami”. Rok później powstaje żeński odłam zgromadzenia pod kierownictwem s. Bernardyny Jabłońskiej, która jak łatwo zgadnąć nazwano później „albertynkami”.

Br. Albert niestrudzenie posługiwał ubogim i chorym. Starał się tworzyć nowe ośrodki, w których każdy potrzebujący mógłby otrzymać należytą pomoc i poczuć się człowiekiem. Jeszcze za jego życia powstaje 21 takich miejsc, w których posługiwało 40 braci i 120 sióstr. Słynne stało się jego powiedzenie, że trzeba być „dobrym jak chleb”.

Umiera w krakowskim przytułku dla mężczyzn, który sam założył 25 grudnia 1916 r. Beatyfikacji dokonał Jan Paweł II 22 czerwca 1983 r., a następnie kanonizował 12 listopada 1989 r.

Jego wspomnienie liturgiczne przypada 17 czerwca.

Święty Albercie, módl się za nami!