Bohater tygodnia: Bł. Bernard z Offidy
Nazywał się Dominik Peroni i urodził się 7 listopada w Villa d’Appignano w pobliżu Offidy jako trzecie z ośmiorga dzieci. Początkowo prowadził zwyczajne życie wiejskie pełne prostoty, pracy, ale nie pozbawione radości i stałych wartości, gdzie wiara stanowiła centralne miejsce. Od najmłodszych lat zajmował się wypasaniem owiec, ale podczas tej pracy, wiele czasu poświęcał na modlitwę i rozmyślnie mad kwestiami religijnymi. Nie wstydził się również świadczyć o swojej wierze przed rówieśnikami. Od piętnastego roku życia można mu było powierzyć wypasanie wołów. Jednak i to trudne zajęcie nie było w stanie zgasić jego rozmiłowania do modlitwy i wspierania potrzebujących.
Odkrywa w sobie potrzebę poświęcenia się całkowitego Bogu. Dane mu było dorastać w czasie i miejscu, gdzie rodził się nowy zakon oparty na regule świętego Franciszka z Asyżu. Tak, łatwo odgadnąć, że byli to Kapucyni. Co nie jest zbyt częste, rodzice nie wyrazili sprzeciwu na jego plany. Swoje marzenie spełnił mając 22 lata i 15 lutego 1626 roku w Corinaldo przyjął habit kapucyński. Z racji na swoje lata jak i przeszłość od razu dał się poznać jako człowiek o bardzo stabilnych poglądach, zrównoważony pod względem poglądów i podejścia do życia zakonnego.
Jako brat zakonny początkowo pomagał w kuchni i przy pielęgnowaniu braci chorych. Przełożeni uznali chyba, że jest w tym bardzo dobry, bo pełnił te obowiązki w klasztorze w Ferno przez 20 lat. Po tym czasie został skierowany do pracy w klasztorze w Offidzie, gdzie przebywał przez kolejne 45 lat, aż do swojej śmierci. Wiódł tam ciche pełne modlitwy i pracy życie. Można powiedzieć, że był przykładem zwyczajnego życia zakonnego bez jakichś nadzwyczajności skupiających na nim wiele uwagi. Przez ten czas oprócz wspomnianych już obowiązków pracował w ogrodzie, kwestował na rzecz klasztoru i na furcie.
Co znamienne, kojarzony był głownie z modlitwą, a poświęcał jej sporo czasu. Najczęściej widywano go z różańcem w ręce gdy przesuwał paciorki w cichej modlitwie. Modlił się nie tylko wtedy, gdy przypadały poszczególne modlitwy wynikające z trybu życia zakonnego, ale starał się dawać z siebie coś więcej. To wszystko sprawiało, że ludzie wyczuwali, że nie czyni nic na pokaz, że to prawdziwie zakochany w Bogu prosty brat. Zaczęto przychodzić do niego nie tylko z prośbą o modlitwę, ale o porady w najtrudniejszych sprawach. A byli to ludzie z różnych warstw ówczesnego społeczeństwa.
Gdy dochodził do dziewięćdziesiątki jego zdrowie mocno mu już doskwierało. Chorował na m.in. na artretyzm, różę czy przepuklinę. Nie wpłynęło to jednak na jego życie. Nadal starał się pracować, a modlitwie był oddany do końca. Nawet gdy nie potrafił już klęczeć przed tabernakulum, trwał na modlitwie adorując Najświętszy Sakrament w pozycji stojącej wspierając się na kulach. Zmarł 22 sierpnia 1694. Przed śmiercią przyjął sakrament namaszczenia chorych i wiatyk po czym zwrócił się do swojego przełożonego: „Ojcze gwardianie, proszę o błogosławieństwo i o pozwolenie pójścia do nieba”. Gdy ten wyraził zgodę, brat Bernard spokojnie odszedł do domu Ojca. Jego beatyfikacji dokonał w roku 1795 papież Pius VI.
Wspomnienie bł. Bernarda z Offidy przypada 23 sierpnia.
Bł. Bernardzie z Offidy, módl się za nami!