Babciu ratuj!!!

19 września 2023

Choć do stycznia zostało kilka miesięcy, nie muszę chyba nikogo specjalnie przekonywać o doniosłej roli babci w rodzinie. Mimo, że od śmierci moich babć minęło sporo czasu, wciąż odczuwam jakiś brak kogoś ważnego i nieocenionego. Na szczęście moje córki, czerpią z tego źródła do pełna. Trudno jest sobie wyobrazić dziedzinę, w której babcie nie byłyby przydatne. Zaprowadzi i odbierze wnuczkę z przedszkola, nakarmi, utuli, pobawi się, wysłucha setny raz tego samego wierszyka nagradzając recytację gromkimi brawami jakby słyszała go pierwszy raz. Chętnie pójdzie na spacer, przez godzinę pomacha dzieckiem na huśtawce, uroni łzę gdy wnuczce jest źle i popłacze się ze śmiechu, gdy jest dobrze. Naturalnie wszystko to, może zrobić dziadek, ale ten wpis poświęcony jest użyteczności babć!

Wrzesień jest tradycyjnie miesiącem, w którym młodzież podczas zajęć z religii szczególnie ciepło wspomina swoje babcie. Dzieje się tak przy okazji konkursu, w którym młodzież ma się wykazać wiedzą biblijną. W trakcie jego trwania, uczniowie mogą skorzystać z koła ratunkowego w postaci telefonu do przyjaciela. Jak łatwo się domyślić najczęściej młodzi dzwonią do swoich babć. W cenie są również wszelkie kontakty z duchownymi lub ministrantami. Jednak nawet papież nie przebije potęgi wiedzy przeciętnej babci. To właśnie ona w oczach młodych ludzi, uchodzi za eksperta w dziedzinie biblistyki.

Piszę o tym, bo „rozwalił” mnie tekst, który jeden z uczniów wypowiedział w rozmowie ze swoją babcią. Okazało się, że jej podpowiedzi pokrywały się z tym, co grupa wypracował sama. Nieco zniecierpliwiony wnuk powiedział: „Babcia, to już mamy, wysil się!”. Nie wnikam w relacje domowe w tym konkretnie przypadku, ale jedna rzecz mnie zastanawia, skąd u młodych przekonanie, że starsze panie należy kojarzyć z Kościołem? Bardzo często przypisuje się im miano „moherowych beretów”. Traktowane są jak klerykalna piąta kolumna. Oczywiście w potocznym rozumieniu za moherami nie kryje się nic pozytywnego. Zwykle używa się tego porównania jako oznaka pogardy dla ich wieku, upodobań, z jednoczesnym przekreśleniem ich władz umysłowych, że wspomnę tu idiotyczną kampanię sprzed kilku lat, w której nawoływano do odebrania babciom dowodów osobistych. Raz, że samo założenie jest jawną dyskryminacją konkretnej grupy społecznej, bo gdzie tu mowa o dziadkach, a dwa na jakiej podstawie młodzi wydedukowali, że kobiety w wieku powiedzmy siedemdziesięciu lat, nią są zdolne do logicznego myślenia i poddają się wpływowi „manipulatorów w czarnych sutannach”?

Na ironię zakrawa fakt, że po upływie zaledwie kilku lub kilkunastu lat, ci sami tropiciele moheryzmu w narodzie, powierzą swoje dzieci pod opiekę swoich rodziców, którzy staną się babciami i dziadkami. Wtedy nie będzie im przeszkadzał ani ich wiek, ani poglądy. Nagle zapomną, że jako nastolatkowie gardzili ludźmi w podeszłym wieku. Jakby tego było mało, oni sami staną się za kilkadziesiąt lat dziadkami i nagle przestaną mieć znaczenie ich doktoraty, profesury, lata ciężkiej pracy i wychowywania dzieci. Będą uważani za zdewociałych i klerykalnych oszołomów, którym należy ograniczyć możliwość wypowiadania się. Nie zapominajmy, że zgodnie z naszą wiarą, należy okazywać szacunek ludziom starszym. „Jak sąd przystoi siwym włosom, tak starszym umieć doradzać. Jak starcom przystoi mądrość, tak tym, co mają poważanie – myśl i rada. Wieńcem starców jest wielkie doświadczenie, a chlubą ich bojaźń Pańska” (Syr 25, 4). Starsi to bezcenne doświadczenie życiowe, które niezależnie od ilości fakultetów, zawsze będzie większe niż u ludzi młodych. A tylko głupiec gardzi radą mądrzejszego.

Wynika z tego, że owym niesławnym „moherem” nie staje się z automatu, po osiągnięciu pewnego wieku. Zatem od czego to zależy? Może jest to wina wyznawania konkretnej doktryny? Gdyby okazało się to prawdą, to można wysunąć wniosek, że pospolitym moherem może stać się nawet nastolatek. Może rację mają ci z młodych, którzy nabijając się ze swoich rówieśników, którzy chodzą do kościoła, nazywając ich moherami i dewotami? Zatem jeśli moheryzm zależy od konkretnych poglądów, to potencjalna szkodliwość społeczna musi być ukryta w samej treści głoszonych poglądów i wyznawanych wartości. Tylko co w treści naszej wiary może uchodzić za antyspołeczne lub przeczące inteligencji?  Jakoś trudno mi doszukać się takich niebezpiecznych treści w tym, co jest przedmiotem naszej wiary, a co można streścić w poniższym tekście:

„Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i ziemi,
i w Jezusa Chrystusa,
Syna Jego Jedynego, Pana naszego,
który się począł z Ducha Świętego,
narodził się z Maryi Panny,
umęczon pod Ponckim Piłatem,
ukrzyżowan, umarł i pogrzebion,
zstąpił do piekieł,
trzeciego dnia zmartwychwstał,
wstąpił na niebiosa,
siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego,
stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
Wierzę w Ducha Świętego,
święty Kościół powszechny,
Świętych obcowanie,
grzechów odpuszczenie,
ciała zmartwychwstanie,
żywot wieczny.
Amen”