I gdzie ten gołąbek pokoju?
Dawno nie pisałem niczego poza tematem świętych w Kościele. To nie tak, że nie ma o czym pisać. Tematów jest mnóstwo, ale ostatnie tygodnie, a nawet miesiące sprawiły, że zajmowanie się czymś zwyczajnym i pisanie o czymś w sposób normalny, bez wulgarności, wylewania pomyj jeden na drugiego, stało się trudne, bo człowiek przesiąka tym, co go otacza. Nie ukrywam, że naciągam tym brudem jak gąbka.
Niedzielny poranek przyniósł kolejną wiadomość, że Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny z Iranem. To równie głupia decyzja, jak nasza rodzima polityka i uległość naszych rządzących wobec Niemiec. Tym razem wielkie Stany zachowały jak totalny amator i chłopak na posyłki dla sprytnych Izraelczyków. Izraelowi przewodzi cwaniak, na którym ciążą poważne zarzuty korupcyjne, ale kto by to chciał wyjaśnić i rozliczyć, jeśli państwo prowadzi wojnę. I tu mamy najprostsze i chyba wielce prawdopodobne wyjaśnienie czystek etnicznych w strefie Gazy, a teraz rozpoczęcie kolejnej wojny. Można powiedzieć, że przez ten konflikt B. Netanjahu zapewnił sobie ciągłość władzy na kolejne lata, bo trudno sobie wyobrazić, by kolejna wojenka Izraela miała szybko się skończyć. Iran to nie Gaza. Państwo rozległe, z ponad 90-milionową populacją i co ważne mające jakieś możliwości odgryzania się przeciwnikowi.
Amerykanie w nieodpowiedzialny sposób dali się wciągnąć w tę grę. Swoją drogą zdumiewa fakt, jak wielki wpływ na przekaz medialny i świat polityki w USA, mają przedstawiciele Izraela. Tak się wpuścić… I nie trzeba Napoleona, by stwierdzić, że tego rodzaju prowadzenie działań bojowych, na pewno nie złamie Iranu, nie obali jego władzy, a może jedynie zaognić sytuację w regionie i – co gorsza – w świecie. Już od kilkudziesięciu słyszymy, że Iran ma na wyciągnięcie ręki broń atomową, co jednak nie znalazło pokrycia w faktach. Co innego Korea Północna. Tam nie tylko o tym mówią, ale rzeczywiście mają ją w swoim arsenale. Wobec tego zagrożenia wielkie Stany i inne potęgi militarne świata nie zrobiły niczego, by do tego nie doszło. W Korei jednak Izrael (przynajmniej na razie) nie ma żadnych interesów.
To wszystko źle rokuje dla nas. Jesteśmy coraz słabsi, uzależnieni od decyzji, które zapadają za naszymi granicami, z coraz słabszą gospodarką, zadłużeniem na takim poziomie, że długi Gierka, były groszami, ze skłóconym społeczeństwem. Nie mamy rządzących dbających o nasz interes, a jedynie rezydentów wykonujących obce polecenia, gotowych niszczyć nasze poczucie bezpieczeństwa przez napływ wrogich naszej cywilizacji obcych. To jednak jest rezultat naszych wyborów, bo historia uczy, że nie uczymy się na historii…
Na szczęście jest nad tym wszystkim Bóg. Ludzkość przestała się z Nim liczyć. Nawet teraz ktoś mógłby zapytać, co ma piernik do wiatraka? Jednak pomijanie choćby możliwości istnienia Boga, który ma realny wpływ na naszą ludzką historię, jest równie krótkowzroczne, jak działania obecnych rządów. Pamiętajmy, że On nie jest stroną w tej ziemskiej grze, ale jedynym Panem podtrzymującym nasz plac zabaw w istnieniu. Każdy powinien zadać sobie pytanie i to niezależnie od pełnionej funkcji, czy to, co robię, jest zgodne z tym, czego On ode mnie oczekuje?