19:1

13 października 2021

Wielokrotnie zastanawiałem się czy warto? Jaki jest sens podejmowania niektórych działań… Aha, nie mam depresji lub myśli samobójczych. Wszystko ze mną w porządku. Pytam, bo widzę z perspektywy lat, jak młodzież się zmienia. Nie wiem czy na lepiej lub gorzej. Stają się jakby… wirtualni. Trzeba się sporo natrudzić, by z nich coś wykrzesać. Nie wiem, jakie są doświadczenia nauczycieli innych przedmiotów, ale ci z uczniów, którzy pozostali na katechezie są obecni bardziej w sensie fizycznym niż duchowym. Przytłaczająca większość jakby się bała zaangażować, jakby chcieli się ograniczyć do roli biernego gapia bez opowiedzenia się po stronie Chrystusa lub przeciwko Niemu – choć tych drugich szybko przybywa. Przypominam, że to właśnie Jezus jest jedyną drogą,  prawdą i życiem (por. J 14, 6). Czymś dla mnie niepojętym jest fakt, że wielu młodych katolików, tak bardzo się boi stanąć zdecydowanie po stronie Ewangelii. Jakby na niczym im nie zależało. Taka postawa jest obecnie dominująca.

Zawsze warto próbować przebić się przez tę wirtualną mgłę, w której żyje młode pokolenie. Znam ludzi w moim wieku, czyli nieco posuniętych w latach, którzy całe godziny spędzają na patrzeniu w ekrany smartfonów lub komputerów, a cóż dopiero powiedzieć o młodych, dla których wprost dedykowane są takie nowinki. Ciężko jest konkurować ze zmyśloną rzeczywistością, gdzie każdy po użyciu odpowiednich filtrów jest atrakcyjny, gdzie można poczuć się nieśmiertelnym uśmiercając w grze tysiące przeciwników, gdzie każdy może uchodzić za autorytet w sprawach na których się nie zna, gdzie w końcu można anonimowo kogoś wyśmiać i opluć. Realia wobec wirtualnego świata, wyglądają blado i mało atrakcyjnie. Niestety oferta Ewangelii jawi się niezbyt powabnie, bo przecież nie ma niej mowy o tym, że doświadczymy raju na ziemi. Młodzi nie są głupi i widzą, że ziemskiego przepychu doświadczają najczęściej ci, którzy rozpychają się łokciami i drwią sobie z moralności, a Boga uznają za wymysł ludzi pierwotnych jako antidotum na ich lęki. Tak uczy ich świat i niestety coraz częściej dom…

Powiem szczerze, że choć nie wiem, jak dotrzeć do młodych ludzi i przekazywać temu pokoleniu Chrystusa, to jednak nie mam zamiaru się poddać. Biorąc pod uwagę ogół, to wiara jest w mniejszości, ale nie oznacza to pustki, bo pojawiają się nowe możliwości. Coraz więcej i częściej zdarzają się przypadki indywidualnych spotkań. Jakby ci młodzi ludzie wyczuwali, że wirtualny świat nie mówi prawdy i nie zastąpi osobistego spotkania. Przykładowo, jeden z moich uczniów regularnie przychodzi z całą listą pytań, na które mógłby przecież poszukać informacji tam gdzie jego rówieśnicy, czyli w najpopularniejszej przeglądarce, jednak woli bezpośrednio je zadawać. Takich rozmów jest coraz więcej, co może nie jest jakimś powszechnym trendem, ale zwiastuje pewne zmiany, za co Bogu niech będą dzięki.

Widzę nawet po sobie jak łatwo pogrążyć się w tym równoległym świecie. To takie łatwe i komfortowe, dać dziecku telefon i samemu odpalić jakąś aplikację „społecznościową” i uchodzić za duszę towarzystwa. Podczas zastępstwa w jednej klasie pozwoliłem sobie na eksperyment i dałem im kilkanaście minut luzu. Okazało się, że na dwadzieścia osób w klasie, dziewiętnaście sięgnęło po telefon, a tylko jedna pogrążyła się w lekturze książki. Nawet rozmawiając ze sobą, nie wypuszczali telefonów z dłoni. Znak czasów…

No dobra zdiagnozowano chorobę, a jakie jest lekarstwo? Tego właśnie nie wiem, ale wbrew pozorom, zacząłbym od nas dorosłych. To my musimy ograniczyć ten wirtualny rajd ku nicości i wrócić do wzajemnych rozmów i fizycznej obecności. Równolegle należy walczyć o nasze dzieci poprzez tworzenie prawdziwych tradycyjnych relacji rodzinnych. W przeciwnym razie przejmą nad nimi kontrolę jacyś internetowi guru od wszystkiego i niczego.

Kościół przegrywa internetową bitwę z tymi, którzy za cel postawili sobie walkę z wiarą. Czy jednak musimy toczyć ją na tym polu, czy może powinniśmy toczyć ją na naszych warunkach i metodami sprawdzonymi przez tysiące lat? Nie wygramy tej bitwy, bo systematycznie cenzuruje się nas i wyklucza. Lekko licząc ponad dziewięćdziesiąt procent przestrzeni medialnej i internetowej jest zawłaszczona przez ludzi przeciwnych Chrystusowi, tradycyjnej rodzinie i życiu. Pozostaje nam zatem bezpośrednie docieranie z Dobrą Nowiną, ale do tego potrzeba wielkiej odwagi, w przeciwieństwie do internetowego gadulstwa  i obrażania za osłoną anonimowego Nicka. Chociaż obecnie jesteśmy w defensywnie, to ostatecznie spełnią się słowa Chrystusa o Jego zwycięstwie:

„Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat»” (J 16, 33b)