13 razy Leśnik… tylko

11 grudnia 2022

Z wielkim smutkiem ogłaszam koniec pewnej pięknej biegowej epoki. 3 grudnia w Bielsku odbył się ostatni z biegów cyklu znanego jako Maraton Górski LEŚNIK. Tak się składa, że swoją przygodę z Leśnikowymi szlakami rozpocząłem również w Bielsku 3 czerwca 2017 roku. W sumie udało mi się trzynaście razy stanąć na linii startu tego biegu. Tylko trzynaście razy…

Tym razem może mniej o ostatniej imprezie, choć i to też będzie, bo i okazja była specjalna. Warto zrobić pewne podsumowanie, bo koniec czegoś daje taką możliwość. Nim pojechałem na ostatni z Leśników,  przez moją głowę przeleciały liczne wspomnienia osób, miejsc, widoków, zapachów czy smaków. Pokusiłem się nawet o próbę podsumowania w jednym zdaniu tego, czego doświadczyłem przez te lata. Długo nad tym myślałem, bo nie chciałem, by było to zdanie zbyt podszyte patosem, a jednocześnie zbyt płytkie. A oto do czego doszedłem:

Leśnik sprawił, że z człowieka, który nie znosi gór, stałem się człowiekiem, który nie znosi ich jeszcze bardziej, ale za to poznałem wspaniałych ludzi i siebie samego.

Mogę jedynie żałować, że przygodę z biegami górskimi zacząłem tak późno, bo takich Leśników ominęło mnie wiele. Generalnie wziąłem się za siebie o bagatela kilkadziesiąt lat za późno i raczej uprawiam chodzenie po górach z elementami biegania . Nie zmienia to jednak faktu, że bawię się doskonale.

Może nie mam dużego doświadczenia, ale jakąś bazę porównawczą mam, bo wziąłem udział już w kilkudziesięciu biegach górskich. Imprezy organizowane przez ekipę z Leśnika – a jest ich kilka – wyróżniają się pod wieloma względami. Na pewno mają swoją stała grupę odbiorczą. Ktoś mi kiedyś powiedział,  że po jednym Leśniku, albo się zostaje i wraca, albo rezygnuje z kolejnych udziałów. Ja i moja cudowna Żoną jesteśmy tego przykładem. Ja zostałem, ona po jednorazowej przygodzie omija Leśnika wielkim łukiem. Osobiście jestem pełen uznania, dla Michała i całej szalonej kliki, że potrafią wciąż czymś zaskoczyć. Tu jest wszystko (i tak było na ostatnim z Leśników),  bo są trasy idealne do biegania w górę i w dół, ale są nie brak szalonych fragmentów gdzie trzeba przedzierać się przez jakiś gąszcz czy na stromym podejściu walczyć zmagać się nie tylko z kątem nachylenia, ale i mnóstwem zwalonych drzew. Zatem zwolennicy pięknych i długich podbiegów i zbiegów,  jak i ci, którzy lubią być przeciorani, znajdą tu coś dla siebie.

Z wielu relacji wiem, że ostatni z Leśników był w starym dobrym stylu. Nie było taryfy ulgowej i większość z tych których widziałem przekraczających linię mety wyznawała,  że nie było łatwo. Przynajmniej aura pożegnała Leśnika wspaniale. Cały dzień świeciło słońce i człowiek czuł się jak w bajce widząc równą linię odcięcia bieli i barw jesieni.

Wiele nie brakowało, a owych widoczków bym nie zobaczył, bo jakieś trzysta metrów od startu skręciłem kostkę. Coś chrupnęło,  ale udało się zachować pion. Pomyślałem, że jeszcze tego by brakowało bym na ostatnim biegu, zrobił sobie jakąś krzywdę i wrócił z noga w gipsie. Dzięki Bogu udało się rozczłapać nogę i do końca obyło się bez przygód. Niestety nie można tego powiedzieć o innej uczestniczce,  która z podobną przygodą wylądowała w samochodzie TOPRu i była zwieziona z trasy. Cóż, bieganie po górach obarczone jest pewnym ryzykiem, bo nawet na z pozoru łatwych odcinakach wystarczy jeden niewłaściwy krok i kontuzja gotowa. Dziewczyna będzie miała co wspominać, a z tego co widziałem przyjęła to z humorem i pewnym dystansem. Jestem przekonany, że na pewno pojawi się na kolejnych górskich biegach, gdy tylko się podleczy.

Pławię się w świetle chwały Jacka

Ostatni bieg przyniósł nam pewną niespodziankę. Okazało się, że mój przyjaciel Jacek, który może być śmiało zaliczany do weteranów Leśnika, zdobył trzecie miejsce na dystansie półmaratonu po policzeniu wszystkich czterech biegów rozegranych w tym roku. Wiedziałem, że Jacek jest szybki, ale żeby aż tak… Gdy zadzwoniłem do jego małżonki, wyśmiała mnie podejrzewając, że chcemy ją wkręcić. Żeby nie było, to i Jacek był równie zaskoczony jak ja. Czuję wielką dumę, że znam takiego pędziwiatra. Zaliczył kilkadziesiąt Leśników i na ostatniej edycji staje na podium wygrywając z wieloma młodzikami. Nie żebym mu wyliczał wiek, bo jedziemy na jednym wózku. Jednak świadomość, że skutecznie rywalizował z wieloma młodymi zawodnikami, którzy nie tylko wiekiem mają nad nim przewagę, ale również doświadczeniem, bo wielu należy do różnych sportowych klubów i trenuje w górach sprawia, że sukces ten tym bardziej należy docenić. Fakt, że Jacek genetycznie jest góralem, ale trenuje w Bytomiu na terenach pokopalnianych. Kto go jednak zna, ten wie, że z chwilą gdy dostrzeże w oddali jakąkolwiek górkę, zmienia się ze spokojnego statecznego męża i ojca w zawziętego ultrabiegacza. Sukces ten cieszy, tym bardziej, że to ostatnia edycja. To takie swoiste zwieńczenie jego wieloletniego zmagania z beskidzkimi szlakami. W pełni na to zasłużył, a i ja odniosłem mały sukces, wygrywając zakład z jego żoną.

Po biegu mieliśmy możliwość spotkać się w gronie osób bardziej związanych z historią Leśnika. To dla mnie wielkie wyróżnienie, że i mnie zaliczono do tego zaszczytnego grona, bo bardzo polubiłem tych ludzi i mam wielki szacunek dla ich pracy i zamiłowania do gór. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności i poprosić o wspólne zdjęcie z Kasią i Pawłem, którzy regularnie dokumentują fotograficznie imprezy biegowe. Jestem fanem ich zdjęć, bo wkładają w to nie tylko sporo wysiłku przemierzając wiele kilometrów z ciężkimi plecakami bez względu na panujące warunki, ale również dlatego, że stale dbają o rozwój swoich zdolności i o to, by zaskakiwać czymś nowym. A rezultaty ich prac budzą zasłużony zachwyt. Polecam każdemu zapoznanie się z ich dziełami. Poniżej podaję linki do zdjęć Kasi i Pawła

Co będzie dalej po erze Leśnika? Nie ma się co martwić, ludzie tworzący Leśnika nie spoczywają na laurach i już planują kolejne biegowe wyzwania. Na razie znam lokalizację (rewelacyjna) i jak ich znam, będzie to wspaniała impreza. Mam tylko nadzieję, że pomyślą również o takich jak ja, którzy nie mają wielkiego doświadczenia i nie grzeszą szybkością i kondycją godną wyczynowców. Czy tak będzie? Czas pokaże i mam nadzieję, że znów będę miał przyjemność zmierzyć się z tym co przygotują Michał i spółka…

Zdjęcia Katarzyny z ostatniego Leśnika:

https://www.facebook.com/photo/?fbid=598916465569293&set=pcb.598933318900941

Zdjęcia Pawła z ostatniego Leśnika”

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=pfbid02jeLxHpuZTbpNFaSLM52rudovA1HTpRXUxzkLkcPa1TFRGgXdz5brUfbS2tTyueEDl&id=100028843106439&sfnsn=mo